Spis treści
Bentley - Gentleman z USA
Świat szaleje na punkcie SUV-a. Nawet najbardziej szacowne firmy motoryzacyjne, brzydzące się tworzeniem czegokolwiek innego niż krwisto-ogniste rydwany, zaczęły się przekonywać do tworzenia SUV-a. Wybaczamy Koreańczykom, bo Kia i Hyundai to młode firmy które ciężką pracą walczyły o swoją pozycję na rynku. Od biedy można wybaczyć Fordowi i BMW, które w jakiś sposób zachowały w tych autach swoją tożsamość. Ale Ferrari ? Lamborghini? Na miłość boską, czy teraz Bugatti wypuści Veyrona w wersji SUV, tak aby miał czworo drzwi, przepastny bagażnik w którym córka kogoś obrzydliwie bogatego będzie trzymać psa i dmuchane koło ratunkowe na plażę? W jakiś sposób załamując nad tym wszystkim ręce przeoczyliśmy fakt, że Bentley, będący dumą Albionu jak biblioteka Wiktoriańska i majestat Królowej też zrobił SUV-a, który nazywa się Bentayga.
Bentley w ogóle ma ciekawie. Jest to od 1998 roku własność koncernu VAG. Volkswagen kupił zarówno Bentley'a, jak i firmę Roll's Royce, nie wiedząc, że prawa do tej ostatniej ma nie kto inny a BMW. Udało się jednak Niemcom porozumieć między sobą, co do brytyjskiej własności i obyło się bez większych konfliktów. Bentayga i tak jest fanaberią, nawet mimo tego skąd pochodzi. Ponieważ do jej długiego brytyjskiego drzewa genealogicznego dorwał się dziarski Wolfgang, z nasion tego drzewka powstała nietypowa konkurencja dla Audi Q8, Porsche Cayenne, Lambo Urusa a także Rolls'a Cullinnam i Mercedesa Maybacha GLS. Bentayga jest absurdalna w każdym calu. Nie ma w niej grama czegoś, co nie byłoby absurdalne. Jest komfortowa ponad wszelki możliwy poziom, ma wszystko na pokładzie łącznie z dyskiem twardym i podgrzewanymi fotelami, silniki W12 oraz V8 oraz cenę, która odstrasza od Bentleya wszystkich – podstawa kosztuje 900 tysięcy złotych. Wersje nieco bogatsze mogą spokojnie sięgać dwóch milionów złotych. I to wszystko za auto, które w jakiś sposób wyprodukował Volkswagen, wyobrażacie sobie?
Bentleya można taniej i lepiej kupić i sprowadzić z USA. Owszem, mamy tam auta drogie i bardzo drogie – niektóre egzemplarze śmiało sięgają ponad 200 tysięcy dolarów, ale są też tańsze i wciąż posiadające ten nieuprzejmy, zadziorny dryg elegancji i bezczelności. Nie uwierzycie, ale za 20 tysięcy dolarów możemy mieć własnego Bentleya. Sprzed kilku lat, owszem. Może złośliwie powiemy, że to usportowiony Rolls' Royce, i coś w tym na pewno będzie. Ale samo posiadanie takiego auta to zupełnie inna bajka motoryzacyjna, inny świat. Coś, co na pewno będziemy mogli wspominać i o czym mówić. Rynek w USA jest przy tym zdecydowanie bardziej elastyczny cenowo niż europejski. No i nie musimy kupować modelu Bentayga, by być po stronie absurdu. Co mają więc dla nas niezmordowane Zjednoczone Motoryzacyjne Stany Ameryki? Spójrzmy!
Bentley Turbo R to prawdziwa perełka. Pod maską pracuje monstrualny V8 od Rollsa o pojemności 6,75 Litra i mocy 324 koni przenoszonej na tylną oś, wspomagany przez turbosprężarkę. Moment obrotowy tego pitbulla na sterydzie wzrostu to 617 Nm, co jak na auto z 1989 roku jest kosmiczną wartością. Nie ma się zresztą co dziwić – aby popchać do przodu tę ogromną masę stali i drewna orzechowego trzeba siłowni iście okrętowej. Auto ma kierownicę z lewej strony co dla nas jest dobrą wiadomością. Nie radzimy instalować LPG, ale przy obecnych cenach benzyny to bardzo droga inwestycja. Turbo R potrafił spalić w cyklu mieszanym prawie 25 litrów paliwa na setkę. Cena egzemplarza – 19 tysięcy dolarów.
Arnage! Czterodrzwiowy sedan, który zawstydzi każdego SUV'a spotkanego na drodze pod kątem luksusu, przepychu, prowadzenia i przestrzeni w środku. A do tego Arnage, który wszedł do produkcji w 1998 jest następcą legendarnego modelu Mulsane, który również był czterodrzwiowym sedanem. Wczesne małżeństwo z grupą VAG widoczne jest w gruntownym, gwałtownym i kompleksowym liftingu marki. Samochody Bentleya zaczęły wreszcie wyglądać na mniej ociężałe i masywne, a podwójne reflektory naprawdę mogły się podobać. Pod maską początkowo mogliśmy znaleźć topowy motor BMW, 4,4 litra (tak zwany Green Label) a potem już typowo bentleyowe V8 6,75 litra. Cena Arnage'a ze zdjęcia – 21 tysięcy dolarów. Potwór potrafił zaszokować na drodze – przyspieszał do setki w pięć sekund i gnał nawet 288 km/h.
Flying Spur to prawdopodobnie najtańsze W12 jakie znajdziecie na rynku. Czterodrzwiowy sedan to jeżdżąca metaamfetamina. Ma 552 konie mocy i 6 litrów pojemności. Moc przenoszona jest na tylną oś za pomocą czterostopniowego automatu. W środku – wszystko. Nie ma tu żartu. Auto ma 15 lat i ma absolutnie wszystko – podgrzewane fotele z pamięcią tysięcy ustawień. Regulację podłokietników, kierownicy, lusterek, wsteczną kamerę, klimatyzację wielostrefową, nawigację. Po prostu – okręt flagowy. Cena za tę bestię – 26 tysięcy dolarów.
Ten sam silnik, zupełnie inne ciało. Continental GT z 2004 roku jeszcze nie znalazł nabywcy, a cena jest atrakcyjna – za to auto zażyczono sobie 34 tysiące dolarów. Pod maską pracuje ten sam silnik, co w większym Flying Spur: W12, 6 litrów, 552 konie. Za to wszystko pozostałe jest kwintesencją auta klasy GT. Dwudrzwiowy, usportowiony, potwornie piękny, wyróżniający się – taki jest Continental GT. Napęd na wszystkie koła – co stanowi różnicę względem limuzyn z tym silnikiem. Auto pięknie wygląda i doskonale przyspiesza. Również serwis jest w miarę dobry. Prezentowany egzemplarz – całkowicie bezwypadkowy odpoczywa i jeździ nomen omen w słynnym filmowym Salem.
Na koniec przedstawiciel serii Arnage w wersji Red Label. Dla odróżnienia od Green Label, mamy tu pod maską silnik V8 o mocy 400 koni ale momencie obrotowym zdolnym wycisnąć Wezuwiusza jak pryszcz – aż 835 Nm popędza tę limuzynę po drogach. Zachwycający stan, wręcz kolekcjonerski. I wciąż kierownica po właściwej stronie.
Pomysł na limuzynę jest. Oczywiście nie są to auta dla wszystkich, byłoby to nudne i zaprzeczające jakimkolwiek ideom – Bentley nigdy nie był samochodem masowym, popularnym, mimo iż od ponad 20 lat należy do lidera tego segmentu. Niemniej, jeśli jesteśmy skłonni zapłacić za wyróżnianie się – to jest to najlepsza możliwa inwestycja. I warto pomyśleć nad sprowadzeniem z USA takiego auta. Będzie taniej i mniej nietypowo niż oferuje to Bentayga.