Spis treści
Frontier z USA - Auto na wszystkie wtorki!
Niejaki Pan Brian Murphy przejechał naszym wtorkowym bohaterem ponad 1,6 miliona mil i ...w zasadzie tyle. Samochód Nissan Frontier, kupiony w salonie w Chicago nie zawiódł kupca mimo iż w Europie Navara, będąca jego odpowiednikiem nie uchodzi za giganta trwałości. Pan Murphy owszem, dokonał napraw, ale jakich? Sprzęgło poddało się po 800 tysiącach mil, chłodnica i alternator – po 450 tysiącach, z kolei łańcuch rozrządu wytrzymał... 720 tysięcy (MIL!!!). Co 10 tysięcy wymieniany był olej. I co, można dziś stworzyć wytrzymałe auto? Można! Zwłaszcza że na rynku pojawia się następca Frontiera – oczywiście na rynku za oceanem, więc możemy pomyśleć o sprowadzeniu go z USA. Nowy Frontier wytrzymał piętnaście lat, zanim go pokazano i trochę możemy żałować, że póki co nie będzie go u nas – Navara w takim anturażu byłaby naprawdę urodziwa.
Starszy brat jednak występuje na rynku w USA od dawna. I dziś jest naszym wtorkowym bohaterem. Dlaczego? Bo wtorek to dzień handlowy, targowy. Zawieźć hektar pietruszki na rynek, kupić tonę paszy dla kur, potem przewieźć trochę cementu i na koniec przywieźć pół metra drzewa na ognisko – owszem, każdy amerykański pickup to potrafi (a niektóre jeszcze więcej), ale chwilowo nie potrzebujemy ciężarówki w ciele auta osobowego, gotowej przewieźć pół Mazowsza na spływ kajakowy po Sanie. Mimo wszystko Frontier jest nieco bardziej ucywilizowany, mniej wybuchowy, mniej bulwarowy od amerykańskich pickupów jak Ford F150 czy Ram 1500. Te wielkie pojazdy, przypominające rozpędzony czołg na tankodromie, o promieniu skrętu rzędu lotniska Okęcie to oczywiście ikoniczne samochody z USA, ale jeśli chodzi o względy praktyczne – a takiego auta dziś szukamy – Frontier będzie tu znacznie lepszy. Przy czym zaparkowanie nim w centrum miasta nie będzie dużym problemem, a jeśli kupiliśmy wersję Crew Cab, również zabranie rodziny na zakupy to nie kłopot.
Nieciekawa stylistyka, która przypomina trochę Hiluxa, może się dziś nie podobać, ale jest funkcjonalnie, prosto i szczerze. Również w środku – to auto dla dostawcy, a nie biznesmena. Plastiki wyglądają jakby chciały przetrwać wojnę, a środkowa konsola z dotykowym ekranem w nowszych wersjach wygląda tak, jakby ktoś we fraku wpadł do okopu z pierwszej wojny światowej i jeszcze wydziwiał, że nie ma fortepianu. Chaosu tu na szczęście nie ma – wszystko jest uporządkowane i funkcjonalne. Widoczność – znakomita, prześwit i zdolności 4x4: jak najbardziej na poziomie. Przede wszystkim – auto jest mocne, trwałe i jeśli szukamy kolegi do ciężkiej pracy, Frontier świetnie się sprawdzi. Oto nasze wtorkowe propozycje:
Model SV z silnikiem V6, rocznik 2017 będzie kosztować nas 22 tysiące dolarów. Trzylitrowa V6 generuje 236 koni i jest wystarczająca dla tego auta – nie wysila się, nie pracuje ponad stan, nie obciąża konstrukcji. W środku co prawda klimatyzacja i wygodne fotele – ale plastiki szare i bez rewelacji. Bardzo ładny kolor, zadbany lakier, nieuszkodzone nadwozie oraz przebieg tylko 38 tysięcy mil. Warto!
Staruszek z 1998 roku, jeszcze przed liftingiem, który jego zadziorny przód zmienił w zdziwioną jaszczurkę. Dziarsko się trzyma i jeszcze sporo przed nim – autko mimo wieku ma nadal dobrą kondycję (i tylko 98 tysięcy mil przebiegu). Zawdzięcza to prostej konstrukcji bez udziwnień i zbędnych fajerwerków, przez co idealnie nada się do roli krytej przyczepy z funkcją samochodu. 23-letni Frontier pierwszej generacji może zostać też zakupiony pod kątem renowacji i stworzenia ciekawego neoklasyka – to dobra inwestycja. Za 4,5 tysiąca dolarów.
To auto mogło się dobrze sprzedawać tylko w USA, zwłaszcza z takim wyglądem pasa przedniego. Ciosano je za pomocą ekierki i ołówka, ale było za to funkcjonalne i bezpieczne – oraz mniej awaryjne od klasycznych amerykańskich aut w tym segmencie: stąd jego popularność. Frontier z 2004 roku z V6 pod maską ma dość duży przebieg: 275 tysięcy mil, ale kosztuje niespełna 6 tysięcy dolarów, a jeśli wierzyć dokumentacji, był solennie serwisowany.
35 tysięcy dolarów – tyle trzeba zapłacić za tegoroczny model Frontiera tuż przed premierą jego następcy. To udający nowoczesny pickup blacha przytwierdzona do ramy, której niestraszny teren, trudności z podjazdami czy wysokie krawężniki. Co widać, nada się także jako wóz kempingowy, przy czym praktyką wyprzedza większość kamperów. Pod maską 4-litrowe V6, 265 koni. Mimo wszystko to świetny samochód, który budzi sporo sympatii. Czy sprowadzać go z USA? Oczywiście, że tak! A my możemy w tym pomóc. Zapraszamy!