Spis treści
Old Horses z USA - konie robocze zakochanych
Powoziliśmy się walentynkowo autami za duuuużą ilość zielonych banknotów. A dziś, dla odmiany coś z zupełnie innej beczki. Wracamy więc po walentynkach na ziemię, gdzie czeka praca, dom, dzieciaki i żona i wszystko to, całe towarzystwo plus pies, niechętne są wypadom w sportowym coupe. Siłą rzeczy pcha nas okrutna rzeczywistość w szpony SUV-ów, których jak wiadomo, nie do końca lubię, co jest moim osobistym prawem z którego skwapliwie korzystam. Niemniej nie odmawiam tym autom praktycznego wymiaru i ergonomii. Niektóre modele są wręcz ładne, a auta takie jak Ford Edge pasują nawet do mocniejszego charakteru.
Wszystko byłoby proste – w sensie nasza podróż w kierunku SUV-a – gdyby nie to, że sprowadzamy z USA wiele aut, które doskonale je zastąpią. Stany są bowiem jedynym krajem, gdzie wciąż doskonale ma się sedan i kombi. No i umówmy się, amerykański sedan mieści w sobie co najmniej tyle miejsca ile przeciętny europejski crossover. Za to o wiele lepiej wygląda, ładniej się prezentuje i jest tańszy w utrzymaniu. Problem z SUV-ami, zwłaszcza europejskimi wynika bowiem z faktu, że ogromną ich część stanowią samochody które rodowodem są blisko spokrewnione z mniejszymi braćmi typu kombi czy crossover. Oraz sedan. Niby wszystko działa jak należy, ale kiedy spytamy smutnego pana, który właśnie opuścił mechanika, jak się czuje – nie odpowie z zachwytem.
Tak czy owak, poszukamy dziś koni roboczych. Takich aut amerykańskich, które nie rujnują portfela przy zakupie, prowadzą spokojne życie gotowe do poświęceń i ciężkiej pracy. W opozycji do walentynkowych szaleństw proponujemy dziś kilka aut na normalny, szary dzień – one na pewno poprawią nam humor.
Absolutny must-have. Auto idealne do niemal wszystkiego. Słuchajcie – jeździła i jeździ tym amerykańska policja, więc to musiał być dobry samochód. Legendarny Crown Victoria to takie auto, które nie będzie kosztować nas wiele – od 5 do 10 tysięcy dolarów można znaleźć naprawdę zadbane egzemplarze. Przepastny bagażnik. Wygoda – to naprawdę bez ironii, kto się raz przejechał, już tego nie zapomni: jest komfortowo, miękko, auto doskonale się prowadzi. Ogromne szyby, ocean miejsca z tyłu – Jason Statham mógłby tam przeprowadzić trening. No i ogrom części zamiennych, łatwość wymiany, prosta i solidna konstrukcja. Na zdjęciu policyjny egzemplarz wystawiony w Belton niedaleko Kansas. Na liczniku 110 tysięcy mil, a pod maską 256 koni z V8 o pojemności 4.6 litra i oznaczeniu Flexfuel. Warto!
Chevy Suburban – jak duże auto, to niech będzie takie. Ma to przynajmniej wymiary boiska, pod maską bardzo rozsądny silnik 5,3 V8 (270KM). A w środku możemy przeprowadzić rodzinę z całym dobytkiem na drugi koniec świata. Suburban ciągle krąży po rynku wtórnym – przede wszystkim z uwagi na łatwy serwis, banalny dostęp do części i końską wytrzymałość. To auto wdzięczne, duże, może trochę ociężałe – ale mimo wszystko sympatyczne. I tanie. Egzemplarz ze zdjęcia znaleźliśmy w Chicago za niecałe ...2700 dolarów.
W Nowym Jorku znaleźliśmy takiego sedana – to Cadillac Deville, jeden z rodziny niebywale zasłużonej dla amerykańskiego rynku motoryzacyjnego. Klasyczne Deville to słynne skrzydlate potwory z chromem – tu jest dużo bardziej cywilizowanie, a auto z 1999 roku wystawiono za 5000 dolarów. Według nas – świetny materiał na oldtimera, z zadatkami na normalne użytkowanie w nieco bardziej luksusowej formie. Pod maską – silnik V8 bliźniaczy do jednostki z Crown Victorii, ale Deville jest cięższy, więc jeździ się wolniej i dostojniej – zgodnie z nazwą zresztą. Niedrogo, ładnie, stylowo.
Na koniec przykład bardzo sympatycznego samochodu – Dodge Ramcharger z 1989 roku z napędem na wszystkie koła, pod maską V8 o pojemności 5,2 litra. To typowy amerykański samochód – można powiedzieć – roboczy. Idealny do zwariowanej jazdy po terenie i jako materiał do ciekawej renowacji. Cena – zaledwie 7500 dolarów.
Walentynki minęły, a my wciąż sprowadzamy z USA samochody dla Was. Dzięki że jesteście – nawet jak wolicie eleganckie europejskie SUVy sprowadzane z USA, to i tak Was lubimy. Mamy nadzieję, że z wzajemnością.