Spis treści
Plujący Ogniem - Aston Martin z USA
Jeśli na drodze spotykacie auto, które wygląda jak anorektyczka na sporej dawce mefedronu – jest to Włoch. Jeśli to owczarek niemiecki siedzący na silniku Junkers Jumo 211 – to Niemiec. Jeśli lusterka przecina wam wąska klinga i skośne oczy plus ogromny spojler – to na pewno Azjata. Natomiast, jeśli auto wygląda z zewnątrz jak Spitfire, a brzmi jak Black Sabbath grający na tonącym Titanicu piętnaście sekund przed zderzeniem z górą lodową – to Aston Martin, najwyższa półka brytyjskiej motoryzacji. To auto, w które skostniały angielski umysł z epoki wiktoriańskiej włożył cały swój wysiłek. Owszem, Wyspiarze mają jeszcze kilka innych pomysłów, jak Led Zeppelin, Beatlesi i Rolls'Royce, dali też światu żarówkę, silnik parowy, Jasia Fasolę, Allo'Allo, ale Aston Martin jest po prostu nieporównywalny z żadnym innym samochodem. To szczytowe osiągnięcie europejskiego kunsztu motoryzacji.
Rynek amerykański szybko przyjął to ekskluzywne auto sportowe, ponieważ w wielu względach przypomina on auta amerykańskie – ma długą maskę, przeraźliwy, wyjątkowy design i jest w środku połączeniem wiktoriańskiej biblioteki z pracującą na pełnej parze siłownią okrętu podwodnego. Ale silniki i osiągi próbują pokonać już inny pułap, sięgać trochę wyżej i dalej. Astonem się nie jeździ – Astonem przenosi się w inny wymiar, dotyka całkiem innych galaktyk. Nowiutkie modele serii DB11 są kwintesencją tego luksusowego auta – Rapide S jest czterodrzwiową odpowiedzią na Porsche Panamera, ale jaką! Z kolei DB11 i Superleggera są po prostu oszałamiająco piękne. Gdyby można było to z czymś porównać – to co powiecie na Salmę Hayek odzianą jedynie w źdźbło trawy w waszej wannie? Nie da się być na to obojętnym. Na Astona także – i to nie tylko w tej najnowszej odsłonie.
Na amerykańskim rynku aukcyjnym jest dość dużo tych samochodów. Posiadają przede wszystkim wiwatujące na cześć benzyny potężne jednostki napędowe V8 i V12. Są jednocześnie bardziej muskularne i stylowe niż krzykliwi włoscy czy japońscy odpowiednicy. Dlatego też mamy tam dość sporą ilość takich aut. Kilka wygląda naprawdę okazyjnie. Ceny aut w wieku od 5 do 10 lat kształtują się dość umiarkowanie i osiągają około 20 tysięcy dolarów. Za monstrum z sześciolitrowym stadem dwunastu cylindrów to naprawdę niedużo. Niektóre są lekko uszkodzone, niektóre mocniej – na aukcji zdarzają się też auta zalane wodą, jak Vantage z 2006 roku – ten ma jednak niewielką cenę, okolo 12 tysięcy dolarów. To relatywnie niedużo, pod warunkiem że wiadomo jak go naprawić. Za ten sam model, o osiem lat młodszy z lekko uszkodzonym bokiem trzeba zapłacić 18 tysięcy. Ceny kształtują się mniej więcej na podobnym poziomie. Po przeliczeniu okazuje się że można mieć własnego Astona za stosunkowo niewielkie pieniądze.
Pisząc „stosunkowo niewielkie” trzeba mieć na uwadze kwotę około stu tysięcy złotych, by używanego brytyjskiego pitbulla sprowadzić w rozsądnym stanie z USA. Jest to też mała część kwoty, jaką trzeba wysupłać na nowego Astona. Ich ceny w Polsce są nieskrępowanie siedmiocyfrowe. Uwaga – siedmiocyfrowe. Za najtańszy uważa się Vantage Coupe z V8 o mocy 503 koni, za które trzeba zapłacić ponad osiemset tysięcy złotych. Za czteroletniego Vanquisha – 970 tysięcy. Za dziewięcioletniego – ponad 300 tysięcy. Są to astronomiczne kwoty zarezerwowane dla segmentu samochodów luksusowych, w który to segment Aston owszem, wpasowuje się, ale ze swoim sportowym charakterem i stylem staje się rarytasem. Jeśli jednak znajdziemy dobry zakład który części umie naprawić w sposób panelowy a nie serwisowy – można to potraktować jako doskonałą lokatę kapitału i okazję do niezłego zarobku. Serwis liczy za naprawę tyle pieniędzy, że można by kupić drugie a nawet i trzecie auto – dlatego uszkodzone Astony znacznie łatwiej i taniej naprawić na naszym podwórku. Amerykański rynek ma w zanadrzu niejednego asa, a te brytyjskie są dość pewne. W Polsce funkcjonuje kilka naprawdę znakomitych zakładów zajmujących się naprawą tych aut – takich mechaników znajdziemy w Poznaniu, Słupsku, Łodzi i Wrocławiu. Można więc na tym dobrze zarobić.
Legenda Astona bierze się z jego kultowej pozycji, na którą wspiął się nie bez wysiłku. Nawet Bond w jednym z filmów używał Lotusa Esprita (to ten który pływał pod wodą), a Pierce Brosnan przesiadł się w BMW. Za to uważany za najlepszego Daniel Craig wrócił do klasyki, powożąc legendarnego DB4. Coś w tej marce jest – pewna urzekająca uroda, która szumi w głowie niczym wyborna whisky i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Powszechnie uważa się że amerykański rynek jest mało wybredny. Ale to nieprawda, zaprzeczalibyśmy tym samym twierdzeniu, że żyją tam inni ludzie. Są przecież tak samo pasjonatami jak my – dlatego tak wiele Astonów mknie po amerykańskich ulicach. Można mieć jednego z nich. Sprowadzenie go z USA nie umniejsza jego legendzie. Co więcej - może nam pomóc zacząć mieć własną.