Spis treści
Buick LaCrosse - Ostatni amerykański sedan?
Klasyczny sedan jest w odwrocie. Przynajmniej w USA. Klienci na tamtym rynku stwierdzili po prostu, że segment crossoverów i SUV-ów jest bardziej atrakcyjny i wiele firm zreformowało swoje plany i moce przerobowe tak, by zaspokoić nowe gusta. SUV ma wiele zalet w porównaniu z sedanem. Więcej miejsca, wyższa pozycja, większe poczucie bezpieczeństwa i większy bagażnik. Wygoda wraz z rozwojem silników i szerokim strumieniem samochodów z napędem hybrydowym oznaczała też wzrost oszczędności i lepszą ergonomię. Czy jednak nie można już znaleźć na rynku w USA sedana godnego sprowadzenia? Czy rdzennie amerykańskie marki mają nam coś jeszcze do zaoferowania? Takie pytania nie dają jednoznacznej odpowiedzi. Jednym z beneficjentów zmian był koncern General Motors i należąca do niego marka Buick.
Włodarze Buicka stwierdzili w 2019 roku, że ich sedany przestaną być oferowane w sprzedaży na rzecz modeli o klasę większych. Jednym z ostatnich udanych samochodów był Buick LaCrosse, produkowany od 2000 roku jako rdzennie amerykańska konstrukcja, w odróżnieniu chociażby od modelu Lucerne, który w swoich finalnych wcieleniach był ni mniej ni więcej tylko Oplem Insignią w amerykańskim makijażu – w dodatku ostatnie wypusty produkowane były w fabryce Opla w Niemczech. LaCrosse był pod tym względem inny. Na pewno korzystnie działa to na jego cenę a z zakończenia produkcji w USA nie wynika nic strasznego, bo filia General Motors w Szanghaju nadal je produkuje. Ceny w USA stały się bardzo atrakcyjne i zakup modelu Premium z 2017 roku, z panoramicznym dachem, systemem MyLink, kamerą cofania i wielostrefową klimatyzacją to wydatek rzędu 17 tysięcy dolarów. Jest to ciekawy pomysł na duży, a wręcz przepastny samochód rodzinny o ciekawej stylistyce za relatywnie niewielkie pieniądze.
LaCrosse ostatniej generacji jest samochodem niewątpliwie dużym i nie próbuje nawet udawać swojego powinowactwa z Oplem Insignią który przecież też do małych nie należy. Ma ponad pięć metrów długości, prawie metr dziewięćdziesiąt szerokości i blisko półtora wysokości. Rozstaw osi to monstrualne 2905 mm, co oznacza że w środku jest naprawdę ocean przestrzeni. Pas przedni z strzelistymi reflektorami i ściętym grillem przypomina trochę pojazdy ze stajni Mercedesa, a urody dodają delikatne przetłoczenia na masce i wyciągnięte linie poprowadzone od przodu maski aż po linię tylnych okien zadartych nieco do góry i wkomponowanych w urzekająco uformowany tył. Na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z rasową, dużą limuzyną. Świetnie skrojono tył samochodu, gdzie królują duże lampy w kształcie bumeranga i wysoko poprowadzona krawędź klapy bagażnika. W tym segmencie mimo zmian typowo strukturalnych jest dość ciasno i LaCrosse świetnie sobie radzi walcząc między innymi z Kią Cadenza i odwiecznym rywalem, Chevroletem Impala. Ten ostatni ma nieco większy bagażnik, ale z kolei mniej ekonomiczne silniki i wygląda nieco mniej reprezentacyjnie i stylowo niż LaCrosse. W Buicku inaczej też rozłożone są proporcje nadwozia i półtoratonowe auto wygląda masywnie, ale nie ociężale. Z kolei Kia Cadenza będzie wyglądać mimo wszystko jak jego ubogi krewny, mimo porównywalnej ceny startowej. Z całej trójki LaCrosse jest mimo wszystko autem najładniejszym, z przemyślaną linią nadwozia, wyglądający stylowo, bogato i dynamicznie. Podobieństwo z Oplem jest tu raczej zaletą niż wadą.
W środku wcale nie jest gorzej. Użyto tu dobrych materiałów wykończeniowych, zdecydowanie lepszych niż w Cadenzy i porównywalnych do Impali. W droższych wersjach jest skóra, drewno, aluminium i chrom. Miejsce kierowcy jest fantastyczne, jeśli lubimy samochody nowoczesne, ale mimo wszystko nieco tradycyjne – będziemy zachwyceni. Zegary są digitalizowane w środkowej części gdzie podawana jest prędkość i zasięg oraz wyświetlane funkcje aktualnie wykonywane przez auto. Po lewej obrotomierz, po prawej poziom paliwa, temperatura cieczy chłodzącej i nieodzowny w amerykańskich autach woltomierz. Z kolei wyświetlacz konsoli systemu MyLink wzorowo wkomponowano w kokpit, przez co nie razi swoją obecnością. Sterowanie fotelami przeniesiono na drzwi, a klimatyzacją i podgrzewaniem foteli sterujemy z panelu na centralnym słupku. MyLink to system bardzo sprawny i przejrzysty – do jego sterowania wystarczy nam pięć przycisków funkcyjnych pod ekranem oraz te przeniesione na multifunkcyjną, wygodną kierownicę. Równie dużo miejsca jest z tyłu, może odbyło się to trochę kosztem bagażnika i jego pojemności, ale absolutnie nikt nie będzie miał problemu z podróżowaniem tym autem. Jest wygodnie, przestronnie, ergonomicznie, wszystko działa jak należy i jest tam, gdzie się tego spodziewamy i jako kierowca, i jako ewentualny pasażer.
Bazowa wersja LaCrosse i jednocześnie ostatnia którą możemy kupić w USA, wyposażona jest w 195-konny, czterocylindrowy silnik – uwaga! - sparowany z silnikiem elektrycznym i sześciobiegowym automatem. Zapewnia to przyzwoite osiągi i znacząco podnosi ekonomiczność pojazdu. Jeśli celujemy w wyższe osiągi, warto rozejrzeć się za silnikiem V6 o pojemności 3.6 Litra. Każdy pakiet w LaCrosse nie kosztował zbyt wiele, jeśli weźmiemy pod uwagę amerykańskie realia – stąd na rynku często bardzo bogato wyposażone samochody z relatywnie słabszym silnikiem. Natomiast duet hybrydowy jest idealną propozycją importową. Obniżona akcyza kusi, by z niej skorzystać. Bazowy LaCrosse to około 30 tysięcy dolarów, ale starsze samochody są już dużo tańsze i rynek wtórny ma ich całkiem sporo, co wynika z trendów o których pisaliśmy na początku.
Buick LaCrosse jest autem zaskakującym. Jeden z ostatnich amerykańskich sedanów w produkcji przypomina nowoczesne auta europejskie i może być ciekawą opcją jeśli myślimy o sprowadzeniu z USA samochodu rodzinnego i dużego, ale z jakichś powodów SUV czy crossover nie jest dla nas.