Spis treści
Chrysler Town&Country, klasyczny minivan z USA
Trzynastka maszynisty
Walter Chrysler, założyciel koncernu Chrysler był maszynistą lokomotyw parowych, który najął się pracy w przemyśle motoryzacyjnym i w ciągu dwudziestu lat przekształcił niewielką filię należącą do Buicka w samodzielną firmę. Dziś jest ona w całości wchłonięta przez koncern Fiata ale takie przejęcia nie robią na nikim wrażenia. Ważne jest by produkować dobre samochody i przykład Jaguara, który należy do tak egzotycznego producenta jak Tata Motors, powinien być jak najbardziej zasadny.
Tak czy inaczej, Chrysler wraz z swoim lżejszym odpowiednikiem – Plymouthem był przez lata jednym z czołowych producentów amerykańskich. Jego najlepszą kartą stał się model Caravan, który był produkowany bliźniaczo przez Dodge'a od połowy lat osiemdziesiątych. Cztery generacje i niezliczone pochodne (Volkswagen Routan chociażby) sprawiły, że firma skromnego maszynisty stworzyła model który zajmuje trzynaste miejsce na świecie pod względem liczby sprzedanych aut. Model Chryslera nazywał się Voyager, a Dodge – Caravan.
W 2016 roku Chrysler zaprezentował model Pacifica, a od 2008 na rynku był także pośredni następca – model Journey. Dodge przestał dzielić znaczek z Chryslerem, a ponieważ Pacifica miał zastąpić luksusową wersję Voyagera, Town & Country, oznaczało to koniec Caravana / Voyagera w kształcie i formie jaką znamy wszyscy. Ostatnim rokiem w którym nowe egzemplarze opuściły mury fabryki był rok 2016. Dziś można importować z USA szczytową wersję Voyagera – Town & Country, z 2016 roku właśnie, za cenę oscylującą wokół 20 tysięcy dolarów. Za trzyletni samochód pełny praktycznych rozwiązań, z mocnym, niemal trzystu-konnym silnikiem to niewiele. Jest to jeden z klasycznych minivanów, od których rynek zaczyna powoli odchodzić – ich rolę przejęły SUV'y i crossovery. Chrysler potrafi jednak pozytywnie zaskoczyć. Oto garść argumentów przemawiających za tym autem.
Chrysler Pacifica 2018
Smerf Osiłek
Powierzchowność auta może zrazić. Samochód jest klasycznym przykładem minivana. Ma krótki, muskularny przód z dużymi reflektorami w zespolonych obudowach, wyraźnie oddzielonym grillem chłodnicy i masywną żuchwą zderzaka. Krótka maska z płytkimi liniami przetłoczeń przechodzi w przednią szybę, następnie – pomijając jakiekolwiek finezyjne możliwości – kończy się lekko zaokrągloną krawędzią dachu i opada niemal pod kątem prostym do tylnego zderzaka, po drodze – niemal w geście łaski – pozwalając na obecność tylnych reflektorów. Przód Town&Country naprawdę może się podobać...
Auto sprawia wrażenie uśmiechniętego, i być może na pierwszy rzut oka jest pozbawione wodotrysków finezji i szalonych linii, ale przy bliższym poznaniu bardzo zyskuje i jak się okazuje jest bardzo praktyczne. Zapomniana gałąź minivanów, sprana przez Azjatów którzy dali światu Qashkai i RAV4, bez skrępowania przywiązała się do własnej tradycji stylizacyjnej i technicznej. Oznacza to, że takie auta będą doskonałym rozwiązaniem dla codziennego użytkowania i zaoferują niebanalną formę przyjaźni w dalekich podróżach. Jasne, SUV'y i crossovery mają to samo, ale minivan Chryslera robi to w nieco inny sposób. Przypomina smerfa Osiłka, który nie grzeszy fantazją, ale jest zawsze wtedy, gdy jest potrzebny.
Wbrew pozorom dla wielu kierowców i użytkowników będzie to znaczyło więcej niż ochy i achy na ulicy. To trochę drugi dom, dla wielu podróż takim autem będzie doznaniem komfortu, poniżej którego już nie zechcą zejść. W środku bowiem Town&Country jest jak dom. Miejsca jest wszędzie w ilości przekraczającej wszelkie potrzeby. Fotele są bajecznie wygodne w każdym z możliwych rzędów. Nad głową i wokół ramion miejsca jest tyle, co w salonie wiktoriańskiego domu. Wygodne wsiadanie i załadunek to kolejna zaleta minivanów – krawędzie są tu poprowadzone bardzo nisko, więc wrzucenie podręcznej torby małżonki, małego pokoju dzieci i własnego sprzętu wędkarskiego na kilkudniowy wypad będzie bezproblemowe.
W bogato wyposażonym Chryslerze często dostępne były wyświetlacze z DVD dla obu rzędów pasażerskich, klimatyzacja wielostrefowa, podgrzewane fotele i tempomat. Bogatsze wersje wyposażenia miały też boczne relingi dolne i dachowe oraz duży szyberdach oraz kamerę cofania. Silnik który napędza to auto to bardzo zdrowa jednostka V6 mająca 283 konie mocy i automatyczną, sześciostopniową skrzynię biegów. To dużo dla takiego auta – i oferuje przyzwoite osiągi jak na samochód o takich gabarytach i masie. Najlepsze jest jednak to, że Chrysler i Dodge wycofały się z Europy w zasadzie tuż po premierze modelu Journey, stając się tu markami niemal egzotycznymi, a na pewno rzadko spotykanymi. Obaj potentaci nie tyle znikli, ile przestali walczyć z europejską konkurencją na taką skalę jak dotychczas. Serwisy i dealerzy oczywiście pozostali, a z problemami technicznymi radzi sobie każdy mechanik. Ponieważ jednak Caravan i Voyager zaczęły się wycofywać, model 2016 staje się bardzo atrakcyjny – będzie rzadziej widywany na ulicach, bardziej widowiskowy i stanie się spokojnie przykładem doskonałego minivana, uwaga – za nieduże pieniądze. Ceny w USA wahają się od 17 do 23 tysięcy dolarów. W przeliczeniu wychodzi, że jest to stosunkowo niewiele za relatywnie nowoczesny siedmioosobowy samochód o sporych możliwościach.
W Polsce kupno auta z tego rocznika za te pieniądze i w takim wyposażeniu będzie zadaniem niemal niewykonalnym, chyba że kupimy Poloneza Trucka i wsadzimy do niego wyposażenie z salonu teściowej. Reasumując, warto pomyśleć nad importem z USA tego auta – jest świetnym przykładem zwycięstwa tradycji nad bezdusznym nowatorstwem, akcentem w bezustannej gonitwie po nowe, gdzie jesteśmy zmuszani do kupowania coraz dziwniejszych samochodów. Town&Country do niczego nas nie zmusza. Nie prosi, nie każe, nie zachęca – on po prostu jest. Przy odrobinie dobrej woli warto sprowadzić sobie zadbany egzemplarz ze Stanów i jeździć nie oglądając się na resztę.