Spis treści
Genesis z USA - Genetyczny Sedan
Swego czasu sporo miejsca poświęciliśmy koreańskiej ofensywie motoryzacyjnej, która odbiła się na rosnącym imporcie z USA aut przeznaczonych na tamten rynek. Można z tego tytułu narzekać, martwić się, marudzić, ale jedno trzeba Koreańczykom oddać, po prostu umieją odrabiać lekcje z przeszłości. I zachowali przy życiu auta które inne rynki zaczęły już wypluwać – sedany. Sedany, którym tak wiele zawdzięczamy, które tak bardzo umobilniły naszą rzeczywistość, odchodzą w niebyt poganiane przez rozpasane SUV-y i crossovery. Jak jednak widać, Azja do końca nie dała się ogłupić i zachowała przy życiu ten motoryzacyjny klasyk – podobnie jak Europa, gdzie BMW i Audi nieustannie stają na głowie, by do spółki z Mercedesem i Volvo wypuszczać nowe auta, które stanowią oś europejskiej myśli motoryzacyjnej. A tymczasem zimne wody Atlantyku dzielą świat motoryzacyjny na dwie części i tam już nikt o sedanach nie myśli. Nikt, to znaczy nikt z producentów, bo klienci ciągle nimi jeżdżą.
Koreański Hyundai w pewnym okresie działalności zaczął tworzyć samochody niezwykle stylowe, które potrafiły powalczyć o rynek z Mazdą i Fordem. Zresztą, Genesis który jest marką do niego należącą, w 2018 roku zdetronizował w USA Audi na pozycji najlepiej ocenianego samochodu marki premium. Wyobrażacie to sobie? Auto koreańskie, które klepano w Ulsan i Kaliningradzie, jest lepsze na największym rynku świata od niemieckiego giganta. Brzmi fantastycznie. I w istocie takie jest, zwłaszcza że na rynku wtórnym sporo się pod tym kątem dzieje. Mówiliśmy o tym jak sporo jest marki Kia za oceanem, współpracujący z nią Hyundai jest również beneficjentem jej sukcesu i jednym z filarów koreańskiej ofensywy. Trochę nam się świat pozmieniał, ale chyba to dobrze – fajnie że pojawia się ktoś odważny, komu niestraszne wielkie nazwiska i koncerny i mówi „słuchajcie no, tak robi się auto premium”, po czym na rynek wjeżdża taki Genesis G90 i słychać jak szczęki gwiżdżą lecąc w kierunku podłogi. To trochę taki futbol – niby Brazylia jest najlepsza, ale jak dostała w półfinale mundialu łomot od Niemców 7:1 to wiemy, że to nie legenda gra sama, tylko tworzą ją ludzie. I po prostu odpowiedni ludzie z odpowiednimi pomysłami znaleźli się na odpowiednim miejscu w całej tej azjatyckiej maszynie.
Efekty są takie, że marka Genesis wciąż jest bardzo chętnie nabywana, tak od dilerów, jak i na rynku wtórnym. Zresztą, sedany Genesis są wielkim uśmiechem w kierunku USA pod kątem stylistyki i rozwiązań technicznych – duże silniki z automatami i napędem na tył. I prztyczkiem w nos by nie powiedzieć ciosem w kierunku gigantów europejskich. Audi, w którym ilość czujników i układów scalonych zacznie niedługo przypominać Cape Canaveral zostaje w tyle za azjatyckim autem znikąd. Brzmi pięknie i takie w istocie jest. A teraz zobaczmy, cóż oferuje nam amerykański rynek w naszej ulubionej kategorii sedana z azjatyckim rodowodem.
Najbardziej niezawodna marka samochodów w USA w 2020 roku, uwierzycie? I oto jej dziesięcioletni przedstawiciel – Genesis z 2010 roku. Pod maską – wyborne V6 o pojemności 3,8 litra. Masa miejsca w środku i całkiem przyjemna stylistyka – oto wspaniały, duży, przestronny i wygodny sedan z krótkimi zwisami nadwozia, nieprzesadną ilością chromu i ładnymi liniami. Auto ma 112 tysięcy mil przebiegu i śmieszną cenę 9 tysięcy dolarów.
Pięcioletni G80 kosztować nas będzie 16 tysięcy dolarów, ale myślę że jest wart tych pieniędzy. Poza tym, że pod maską ma też V6 z napędem na tył, pojemność 3.8 litra, ale lista wyposażenia to chyba słodki sen, który nie spełnił się komuś z Maybachem w garażu. Dwa wyświetlacze, podgrzewane fotele, pamięć ustawień, 4 porty USB, 8-stopniowa skrzynia shiftronic, dzielona klimatyzacja, sunroof, pełna elektryka – po prostu top of the tops. Rewelacja!
Jeśli ktoś szuka naprawdę dużego, wygodnego samochodu w klasycznej formie – starsze modele Genesis będą świetnym powodem do wydania gotówki. Niedużej – bo za ten model z 2011 roku amerykański sprzedawca chce od nas raptem 6,5 tysiąca dolarów. Przebieg – 132 tysiące mil, w środku podgrzewane fotele, nawigacja, pakiet Premium. Auto bardzo dobrze wygląda, nie nosi śladów korozji ani intensywnego zużycia. Brać nie pytać!
Na deser mocniejsza wersja – dziesięciolatek ma pod maską większą jednostkę, wspaniałe V8 o pojemności 4.6 litra. Samochód miał 425 koni mocy i z tylnym napędem potrafił wspaniale zauroczyć każdego kto siadł za kółkiem. Przyjemny w prowadzeniu sedan potrafił zaskoczyć ognistą mocą i kipiącym testosteronem, by po kilku chwilach zmienić się w łagodnego brytana z wentylowanymi fotelami dostojnie przemierzającego teren zabudowany.
Nie powinniśmy mówić źle o Azjatach. Umieją zrobić coś lepiej niż niejeden europejski, przereklamowany gigant zapatrzony w swoje własne dokonania. Dlatego Genesis to świetny pomysł na taki samochód, który będzie nieoczywisty, ale jednocześnie wyjątkowy. Do sprowadzenia z USA jak widać – za niewielkie pieniądze.