Spis treści
Honda Accord Hybrid - teraz tylko z USA
Nieco w cieniu hybrydowych pojazdów od Toyoty poruszała się Honda Accord Hybrid. Auto z wszech miar godne uwagi, ale niestety w Europie już niedostępne. Ostatnia, dziewiąta generacja modelu produkowana jest w fabryce w Ohio i Europejski rynek musi obejść się smakiem, wybierając wśród gamy modeli ósmej generacji, ostatniej zresztą w której była ona rozróżniana wersjami na różne rynki i obecna jako bardzo zgrabne, popularne kombi i coupe. Od dziewiątki wszystkie Accordy na świecie są już takie same i Japończycy nie chcą tego zmieniać. Można więc sprowadzić Hondę z USA i cieszyć się niezwykle nowoczesnym pojazdem o niebanalnej linii i świetnych osiągach.
Accord ma za sobą długą historię. Zaczynał jako auto stricte kompaktowe ale wyposażeniem dorównywał europejskim autom klasy premium. W początkach produkcji od 1976 roku przypominał wręcz niektóre Saaby i Volvo. W kolejnych generacjach z lekkiego Accorda rosło auto duże, masywne i coraz mocniejsze, by w końcu nabyć cech brutalnego i wręcz wyzywającego w generacji siódmej i ósmej. Jego ostre linie wtłoczone w masywne przetłoczenia, małe okna i ścięte reflektory sprawiły, że wyglądem przewyższał uciekające w opływowe owale porównywalne modele Audi czy Mercedesa. Przy czym wspomniana siódma generacja zupełnie inaczej wyglądała w USA – była bliższa szóstej i jej kształt był niczym innym jak zaawansowanym liftingiem szóstki, zamiast porywającej siódemki w Europie. Podobnie było z ósmą gdzie Europa oglądała głębokie zmiany, a rynek amerykański dostał auto o nieco zmienionych elementach, szczególnie z przodu. Dopiero dziewiąte pokolenie Accorda jest wszędzie takie samo. Wszędzie, to znaczy na całym świecie poza Europą, nie licząc Rosji, którą Japończycy traktują jako odmienny rynek.
Accord był i jest bardzo popularnym autem. Może nie ma takiej liczby sprzedanych egzemplarzy jak konkurencja, ale to samochód trwały, udany i ciekawy. Ma też dość spory tłok w swoim segmencie, walcząc z takimi gigantami jak Audi A6 czy Ford Mondeo/Fusion. Czym przekonuje do siebie? Na pewno kształtami – jest bardzo europejska. Mocne, ostre rysy, wyraźne i zdecydowane linie, nawet w wersji kombi. Zadziornie uniesiona ku górze linia nadwozia, zakończona zgrabnym tyłem, wyraźny, zdecydowany grill z przodu z elementami chromowanymi przypomina nieco ostatnie produkcje Saaba i Mitsubishi. Wersja na 2020 rok straciła tę agresję z przodu na rzecz większej proporcjonalności – samochód przypomina ostatnie wcielenia Passata a łagodnie opadający ku tyłowi dach kieruje myśli raczej ku Audi A5. Accord bardziej chce być coupe niż limuzyną z nadwoziem typu sedan i w zamyśle przywołuje pozytywne skojarzenia z szóstką, która w USA była dość popularna. Jeśli chodzi o bryłę, nie można się za bardzo do czegoś przyczepić. Widać kipiący z niej luksus, drzemiącą potęgę i spokój, ale stylistyka potrafi zaskakiwać i bronić się przed nudą. Podobnie jak ósemka, nowy Accord ma szansę na to, by przez lata wyglądać bardzo atrakcyjnie.
Przestrzeni w środku absolutnie nie brak. Fotele są bardzo wygodne, dookoła każdego z pasażerów jest sporo miejsca i nikt nie poczuje się w jakikolwiek sposób ograniczany. Również bagażnik jest jednym z największych w swojej klasie. Dostęp do niego utrudnia tylko nieco za wąska linia progu, ograniczona szerokimi kloszami lamp i wysokim zwieńczeniem. System komputerowy Accorda sprawuje się doskonale. Producent nie poszedł na skróty, i system ma centralny, duży wyświetlacz, ale sterowanie funkcjami auta obłożono mechanicznie przyciskami, i na kierownicy i na konsoli centralnej. To uśmiech do bardziej tradycyjnych kierowców, na szczęście funkcjonalności komputera nie można nic zarzucić – komunikaty są czytelne a menu przejrzyste. Praca tego systemu należy do najmniej kłopotliwych w klasie – jest wręcz wzorcowa. Do standardu należy Bluetooth, ładowanie bezprzewodowe, tak zwany moonroof, wtyczki USB, rozłożone przejrzyście po kabinie tak jak w najlepszych autach europejskich. Wnętrze Accorda może więc pozytywnie zaskoczyć i zaprosić do pozostania w nim jak najdłużej.
Japońskie auto to solidny pojazd do jazdy codziennej i dłuższych podróży. Jednostka napędowa ma 212 koni i składa się na nią czterocylindrowy, dobrze znany motor dwulitrowy oraz dwa silniki elektryczne. Zużycie paliwa jest naprawdę niskie – można swobodnie zmieścić się w pięciu litrach na sto kilometrów, co jest wartością znakomitą, bliską ideałom Toyoty Camry i dużo przed innymi hybrydami o europejskim rodowodzie.
W Stanach to auto dość popularne. Nowy model 2020 jest liftem modelu 2019, ale Honda produkowała hybrydowego Accorda już wcześniej, w latach 2013-2018. Niemniej cena nowego auta z takim napędem i dość wysokim standardem wersji podstawowej to 23 tysiące dolarów. Relatywnie nie jest to dużo. Ceny hybryd będą nieustannie spadać i zbliżać się do aut z tradycyjnym napędem, co podyktowane jest ich zwiększającą się sprzedażą i niejasną sytuacją aut elektrycznych, na których polegać do końca nie można z prostego powodu – liczba stacji darmowego ładowania będzie szybko spadać, bo ktoś będzie chciał na ekomobilności zarobić, a wyjściem by z takiej sytuacji uciec jest hybryda która nawet w wersji mild-hybrid będzie lepszym rozwiązaniem niż czysty elektryk. Tak czy inaczej Honda Accord Hybrid to doskonała propozycja, zwłaszcza że w Europie jej nie uświadczymy. Jest to auto duże, masywne, świetnie wykonane, z ciekawym i bardzo oszczędnym napędem i potencjałem na zachowanie atrakcyjności na wiele lat. Sprowadzając je z USA zapłacimy za akcyzę połowę ceny, a jego duża trwałość i dynamika będą nas długo cieszyć. Warto zatem spróbować.