Spis treści
Jaguar F-Pace - Koci Crossover z USA
Sytuację wielu firm motoryzacyjnych można porównać do zespołów rockowych w momentach, gdy zastępowali jednego lidera drugim. Weźmy takie Black Sabbath. Kiedy zalany pod przysłowiowy korek Ozzy stał się im kulą u nogi, zatrudnili w 1979 Ronniego Jamesa Dio, znanego z Rainbow i sprawili, że stara babcia zyskała nogi dwudziestolatki trenującej biegi sprinterskie. Albo Van Halen – zmieniali wokalistów jak rękawiczki, ale oba właściwe wcielenia tak z Davidem Lee Rothem, jak i Sammym Hagarem mają swoich wielbicieli i oddanych fanów. Albo Deep Purple – zespół przechodził tyle zmian, że jedynym który ostał się od pierwszego składu jest perkusista. Co prawda drugi skład uważa się za najlepszy i wciąż jest go w zespole większość, ale kapela przerobiła już czterech gitarzystów (Blackmore, Bolin, Satriani, Morse) i kilku wokalistów na czele z Davidem Coverdalem. Tak jest zawsze, kiedy wolni ludzie usiłują zrobić coś nowego po swojemu, a cała reszta próbuje im powiedzieć, że to nie najlepszy pomysł, bo zdążyli się przyzwyczaić do starego. Zmiany są nieuniknionym następstwem stagnacji. Tak w imporcie z USA aut, jak i tego, jak rozwijają się firmy motoryzacyjne. Takim szokiem było wprowadzenie przez Porsche modelu Cayenne, który ostatnio opisywaliśmy. Wszyscy się dziwili, mówili dlaczego, a dziś sprowadzamy ze Stanów kilka takich aut na kwartał, bo po prostu jest dobrym samochodem. Podobnie rzecz ma się z Jaguarem, jednak tu szok jest nieco inny, a efekt – mniej piorunujący. Niemniej pisząc „Jaguar” musimy kojarzyć markę z sportowym zacięciem. Czy jednak oznacza to że Brytyjski koncern (w zasadzie już indyjski, ale mniejsza o rodowód) nie ma prawa do zmian? Ma i tych zmian efekty widzimy od kilku lat.
Wraz ze zmianą dekady Jag zrozumiał, że produkowanie obitych w wiktoriańską zieleń jeżdżących bibliotek na kołach z ogromnymi silnikami jest drogą donikąd. Pojawił się nowy, zdumiewający XE i XJ, oraz zachwycające coupe XF, jedno z najpiękniejszych aut w historii Jaguara. Przyszedł czas na stworzenie własnego crossovera. Obserwując rynek specjaliści z Coventry nie mogli przejść obojętnie wobec rosnącego zainteresowania tym segmentem. Rozrost tego typu aut jest oczywisty i zauważalny i przypomina mechanizm posiadania broni jądrowej. Jeśli bowiem prowadzisz SUV-a czy Crossovera, a ja taniego sedana, to w momencie wypadku Twoje dzieci przeżyją, a moje mogą nie mieć takiej szansy. Co oznacza, że też muszę mieć takie auto jak Twoje. Jaguar co prawda nie mówił nic o dzieciach i rodzinach, ale sam fakt, że nazywa się jak się nazywa nie mógł mu zabronić stworzenia takiego samochodu. Powstał więc F-Pace, świetny crossover, nieco inny od reszty, odmienny i w jakiś sposób wyjątkowy, a jednocześnie – zdecydowanie mniej kontrowersyjny niż Cayenne będące jego bezpośrednim konkurentem tak w zakresie konstrukcyjnym jak i mentalnym.
Model F-Pace jest dla Jaga rewolucją. Po pierwsze, fantastycznie go wymodelowano. Bryła auta jest lekka, nośna, ze swoimi długimi wąskimi reflektorami, tyłem zaczerpniętym bezpośrednio z coupe XF, żywymi kolorami wewnątrz w niczym, ale to w niczym nie przypomina nudnych, poważnych i nobliwych modeli które zdarzało mu się robić, pakując do nich silniki V8 i V12. No i ten przód! Powiedzieć o nim, że przypomina kota to jak pochwalić geparda za cętki. To auto nareszcie, dogłębnie i rzetelnie, imponująco i szczerze mówi o swoim kocim rodowodzie, o drapieżnej naturze i nieokiełznanym skłonnościom do szaleństwa. Design ma pazur, jest zadziorny i świeży, chociaż jeśli mamy dotej feerii zachwytów wlać łyżkę dziegciu, to momentami auto przypomina Volvo XC90. Zresztą, podobieństw do innych crossoverów jest więcej i są one w jakiś sposób nieuniknione – taka jest definicja tych samochodów, taki ich układ i nieprędko się to zmieni. Na uwagę zasługują też wyciągnięte do granic ludzkiej zdolności postrzegania tylne reflektory. Ktoś nie bał się na desce kreślarskiej pociągnąć linii trochę mocniej i bardziej zdecydowanie. Reasumując. F-Pace jest świeży, ponętny i przyciąga wzrok, a jego towarzystwo nie nudzi i jest zdecydowane i kolorowe.
Również we wnętrzu inżynierowie pozwolili designerom na bardziej futurystyczne połączenie barw i kształtów. Zegary można sobie dowolnie zaprogramować, fotele są regulowane w każdej płaszczyźnie, a z tyłu jest dośc dużo miejsca dla dwóch wysokich dorosłych osób. Również bagażnik nie odbiega wartościami od konkurencji. W bazowej wersji ma 650 litrów, o ile zamiast koła zapasowego weźmiemy zestaw naprawczy, ale fotele bezproblemowo składają się do płaskiej podłogi, a wtedy z tyłu jest naprawdę dużo miejsca. Sercem systemu infotainment jest ośmio- lub dziesięciocalowy w zależności od wybranej opcji wyświetlacz centralny. Działa on prawidłowo i jest funkcjonalny, chociaż do przejrzystości Toyoty czy Audi sporo mu brak. To chyba paradoksalnie jeden z najbardziej brytyjskich elementów auta, który wymaga odpowiedniego podejścia i traktowania. Bo cala reszta jest już światowa. Wyposażenie jest bogate, można zamówić Jaga z nagłośnieniem firmy Meridian, by posłuchać Black Sabbath na wysokiej jakości sprzęcie, czy to z Dio czy z Ozzym. Można mieć panoramiczny dach, by pooglądać świat także do góry a całości dopełnią dość sprytny wyświetlacz HUD i system Active Key. Samochód wyposażono w układ monitorowania martwego pola, odczytywania znaków drogowych, asystenta pasa ruchu i wyjazdu z miejsc postojowych, można też znaleźć model z światłami LED.
Zupełnie inna bajka to jazda Jaguarem. Oto zwierzę. Nie wyleniały dachowiec, który po kastracji ma ochotę jedynie na fotel, karmę i mały spacer za potrzebą. To dziki, fascynujący kocur, który po wciśnięciu pedału gazu ryczy, grzmi i brzmi jak orkiestra z Titanica pięć sekund przed zatonięciem. Brzmi jak apokalipsa, zwłaszcza w topowej wersji z pięciolitrowym monstrum pod maską. I tylko dla brzmienia można to auto w ciemno kupić. Można się w nim zakochać. W dodatku samochód ma bardzo dużą część elementów wykonanych z aluminium. Co to oznacza? Ano to, że po pierwsze nie rdzewieje. Po drugie, przy zachowaniu wymiarów ogólnie przyjętych dla crossovera jest przestronny, duży i pakowny, ale przy tym – bardzo lekki. Masa własna pojazdu to tylko 1650 kg, a to parametry niekiedy dużego kombi. Nie przypomina przy tym kawałka szynki na kołach i świetnie się prowadzi. Mniejsza masa oznacza też mniejsze spalanie i tu Jaguar staje na czele całej stawki.
Sprowadzanie Brytyjczyka z USA ma sens. W Polsce ceny zaczynają się od dwustu tysięcy złotych za nowe auto w bazowej wersji, za takie z opcjami cena wzrośnie o połowę. A to dużo za rodzinnego crossovera. Tymczasem w USA można znaleźć F-Pace'a z 2018 roku już za 24 tysiące dolarów. Amerykanie polubili to auto, chociaż jak do wszystkiego co brytyjskie podchodzą do niego nieco nieufnie. Średnia cena za modele 2018-2019 to od 33 do 42 tysięcy złotych – to w porównaniu z polskim rynkiem spora oszczędność. Bardzo dużo Jaguarów F-Pace jest też na Copart i tam ceny kształtują się na podobnym poziomie. Reasumując, F-Pace to udany model i powrót Jaguara na szczyt kociej hierarchii. A więc, Van Halen – i w drogę!