Spis treści
Wrangler z USA - prawdziwy amerykański Jeep
Jailbreak
W wypadku większości samochodów kupno ich wiąże się z ich praktycznym zastosowaniem i tym, jak spełniają zadania stawiane przed potencjalnym klientem i jego rodziną czy obowiązkami zawodowymi. Istnieje jednak grupa pojazdów, które kupuje się dlatego, że są. Takim autem będzie zawsze Mustang, uosabiający platoniczną miłość do wolności i przestrzeni. Do tej samej rodziny zapisze się też motocykl Harley-Davidson. Nie można jednak popaść w skrajność – nie każdy chce kupić Corvette, Peugeota 207 czy Ładę Tavrię (zważając na jej praktyczne do bólu zastosowanie). Idąc tym tropem ludzkość poruszałaby się wciąż na hulajnodze i uważała wszystko, co inne za fanaberię. Samochód jest dziś czymś więcej niż platformą do przemieszczania się i przewożenia towarów, chociaż tę funkcję niewątpliwie spełnia.
Auto stało się elementem socjotechnicznej rewolucji i mimo iż jako wynalazek w pełni praktyczny nie liczy więcej niż koło, maszyna parowa czy taśma filmowa, nie wyobrażamy sobie bez niego życia. Na przestrzeni lat ukształtowała się jego rola i skala oddziaływania ludzi. Jeep Wrangler będzie tworzył osobną klasę – nie jest to SUV, nie jest to auto sportowe, ale codzienność, z jaką się zmaga przysporzyły mu legendarnej otoczki, która w niezmienionym kształcie funkcjonuje od kilku dekad. Rodowód tego pojazdu to najkrwawszy konflikt w historii – II Wojna Światowa, z której ojczyzna Jeep'a, USA, wyszły praktycznie lekko draśnięte w porównaniu z Polską, Francją czy Niemcami. Amerykański żołnierz w czołgu typu Sherman musiał uciekać od walk z Tygrysami, ale logistyka amerykańskiego przemysłu już wtedy wyprzedzała swoją epokę.
Jankesi stawiali na mobilność, lekkość, łatwość przemieszczania. Idealnie byłoby, gdyby pojazd, jaki miał temu sprostać, był na tyle zwarty by móc przenieść go drogą lotniczą. Tak powstał Willys Jeep – protoplasta dzisiejszego Wranglera, który jest jego ucywilizowaną wersją. Po wojnie zalew tego sprzętu trafił do świata, który chciał wreszcie odetchnąć, zmierzył się z wzrastającymi falami Zimnej Wojny i Wietnamu, wszczepił w rewolucję hipisowską i chętnie woził największe gwiazdy kina, że wspomnimy chociażby Arnolda Schwarzeneggera czy Policjantów z Miami. Jeep oparł się modzie nieco na przekór, chociaż był zawsze unowocześniany. Jego praktyczność i prostota wygrywały przez kolejne generacje z stylistycznymi fanaberiami. Auto nie straciło nigdy swojej pierwotnej duszy – czego nie można powiedzieć o Mustangu czy Camaro.
Renegade
Nowy Jeep, będący przedstawicielem czwartej generacji tego samochodu to mimo klasycznych rozwiązań stylistycznych wciąż auto z duszą śmiało realizujące swoją własną drogę amerykańskiej legendy. Można powiedzieć, że Jeep robi to lepiej niż Garbus – jego nowoczesne wcielenie zdecydowanie zatarło osobowość klasyka. Linia nowego Wranglera ma bowiem te same cechy, które przyciągały do jego pradziadków. Owszem, tu i ówdzie wnuczek Wrangler nieco się zaokrąglił, tu i tam nabrał nieco ogłady i klasy, ale spojrzenie ma wciąż dziarskie – ta sama charakterystyczna osłona chłodnicy i te same okrągłe reflektory. Prosta maska, prosta szyba, proste drzwi. Kierunkowskazy są teraz elementem błotników przednich kół, a reflektory tylne są charakterystyczne dla całej nowej linii producenta. Na tylnej, prostej klapie oczywiście koło zapasowe. W wersji czterodrzwiowej, która dla Jeepa jest sporych rozmiarów rewolucją, proporcje są równie dobre – można zaryzykować, że nawet lepsze niż w wersji dwudrzwiowej. Pięć osób może podróżować autem wygodnie i spokojnie, bez obaw o przestrzeń na nogi i głowę. Przedni zderzak kryje też światła przeciwmgielne, a jego mądrze pomyślane linie w ciekawy sposób kamuflują naturalną prostotę. Całości dopełniają prostokątne, duże lusterka i charakterystycznie zaokrąglone kąty przedniej szyby. Nowy Wrangler nie próbuje na nowo wynaleźć koła – jest wciąż tym samym fantastycznym przykładem auta które zna każdy i nie próbuje nawet na jotę zerwać z tą koneksją, nowoczesność przemycając w sposób nad wyraz subtelny. Wnętrze auta dopasowuje się do tego kierunku.
Mamy tu owszem, wielofunkcyjne kierownice, klimatyzację, czytelny i duży wyświetlacz na środku konsoli z sterowaniem multimediami i funkcjami samochodu. Ale wszystko jest na wskroś proste – lewarek skrzyni biegów, pokrętła, przełączniki, zegary. Siedzimy w nowoczesnym samochodzie, ale nie mamy na chwilę wątpliwości o jego rodowodzie. I dobrze.
Smak legendy
Nowy Jeep jest absolutnie bezkonkurencyjny jeśli chodzi o jakiekolwiek przygody z Off-Roadem. Świetnie prowadzi się na bezdrożach, łatwo pokonuje przeszkody z błota, wody czy krzaków. Zachowuje się w tym zupełnie tak samo jak legendarny Willys. Widoczność i prowadzenie są świetne, a moc zapewniają dobre, mocne silniki – można wybrać jednostkę V6 i ta będzie mieć 285 koni mocy, można też zaopatrzyć Jeepa w turbodoładowany silnik czterocylindrowy i też będzie dawać sobie radę.
W europejskiej dystrybucji to dość drogie auto. Ma też spory apetyt na paliwo, jest też mniejszy i nie tak funkcjonalny jak większość aut segmentu SUV, z którymi z racji definicji musi konkurować. Jeśli postawimy go przy Audi Q5 czy chociażby wielkim Fordzie F150, oba będą legitymować się lepszymi osiągami, wyposażeniem wnętrza i gamą silnikową. Jeep nie pasuje do tej rodziny, chociaż jest niejako zmuszany do takich porównań. Import z USA pozwala jednak sporo zaoszczędzić – bazowe wersje dwudrzwiowe zaczynają się od ceny około 30 tysięcy dolarów. W Europie jest to kwota nieosiągalna dla większości dealerów. Sprowadzając samochód z Stanów mamy pewność co do jego rodowodu, przebiegu i wyposażenia. Za tę cenę nabywamy doskonałego kompana w większości przygód, auto trwałe, z duszą i klasą, na swój sposób bardzo wyjątkowe. Jeśli nie będziemy go traktować jako słabego SUV'a – zwróci nam z nawiązką okazane zaufanie.