Spis treści
Kia (De)Niro - hybrydowy król z USA
Kia nie przestaje zadziwiać. To jeden z tych koreańskich producentów, obok Hyundaia który przez lata wyszydzany i kreowany na króla tandety stał się w końcu jednym z najprężniej rozwijających się producentów samochodów na świecie. Nowe modele jak Cadenza, Forte, a zwłaszcza będące topowymi autami w swoim segmencie Telluride i Stinger oświadczają światu, że czas tanich imitacji zachodu się skończył i zachód mówiąc krótko został doścignięty. Nowe modele projektują specgrupy w Europie, Stanach i Korei, przez co samochody mają nowoczesne kształty, ciekawe rozwiązania, są trwałe, dobrze skonstruowane i wciąż nie należą do najdroższych. Telluride jest jednym z najchętniej kupowanych aut w USA. Powtórzymy – koreańska Kia jest jednym z najchętniej kupowanych samochodów w USA. Dwie dekady temu brzmiałoby to jak bełkot szaleństwa, dziś stało się rzeczywistością. Udanym symbolem takiego stanu rzeczy jest fakt, że nowy model Niro reklamuje sam ...Robert DeNiro. Czy słynny Bob nie nadwyrężył swojego wizerunku? Odważna kampania koreańskiego producenta dotyczy wszak samochodu na wskroś taniego, należącego do segmentu C, w którym poczynają sobie Tucsony, Scenicki, Tourneo, Hyundai Ioniq jest bliźniakiem Niro, a z góry spogląda na nich Toyota C-HR. Niemniej sytuacja wygląda tak, że nikt włodarzom koncernu Kia nie powiedział, że czegoś nie wypada bądź nie wolno, więc oni to po prostu robią, tak jak w wypadku Stingera. Nikt im nie powiedział, że GT może być tylko europejskie bądź amerykańskie, ewentualność azjatycka oznacza zaś tylko auto japońskie. Najlepiej wychodzą na tym klienci. Czyli my.
Niro jest samochodem nowoczesnym – to niezaprzeczalny fakt. Głównym fundamentem jego nowoczesności jest napęd. Albo stricte elektryczny, ten właśnie reklamowany przez Roberta, albo hybrydowy, naszym zdaniem – o wiele lepszy. Z zewnątrz auto jest kompaktowym crossoverem, o bardzo zwartej, zbitej sylwetce. Ma tylko 4,4 metra długości, 1,8 metra szerokości i nieco ponad półtora wysokości. Rozstaw osi to 2,7 metra i jeśli dobrze się przyjrzymy, tylna oś jest na tej samej wysokości co kończący się tylny słupek, przez nachylenie go ku przodowi wydaje się więc dłuższy. To wymiary kompaktowego auta, w które koreański crossover świetnie się wpisuje. Maska jest krótka, nachylona ku dołowi, a linie nadwozia są bardzo płynne i oparte na delikatnych łukach, co zwiększa dynamikę i pozwala na zastosowanie dużych szyb. Mocno, drapieżnie wyciągnięte ku tyłowi klosze reflektorów wskazują na jednoznacznie azjatycki rodowód auta, a zgrabny i ciekawy tył do złudzenia przypomina auta ze stajni Volvo. Samochód sprytnie ukrywa swoje małe wymiary i sprawia wrażenie nieco większego niż jest – to małe, sympatyczne oszustwo blednie w momencie gdy Niro zatrzyma się przy innym samochodzie. Tak samo sprytnie poradzono sobie w reklamie, ponieważ Robert DeNiro jest niewysoki, ma tylko 169 centymetrów wzrostu i gdy wsiadł do auta, wyglądało to tak, jakby crossover był ogromny.
W środku na pewno nie brakuje miejsca. Przestrzeń między osiami została dobrze wykorzystana. Pierwsze wrażenie po zajęciu miejsca za kierownicą jest poczucie nieskrępowanej nowoczesności. To zasługa konsoli centralnej, gdzie nie ma żadnego drążka w wersji elektrycznej i wygląd naprawdę robi wrażenie. W samochodzie hybrydowym w miejscu podświetlonych wskaźników i przełączników mamy tradycyjny krótki lewarek. Resztę konsoli centralnej wypełnia sterowanie funkcjami samochodu i czytelny, duży wyświetlacz – wraz z kolejnymi rocznikami coraz większy. Pomimo stonowanych materiałów wykończeniowych kolorystyce wnętrza nie można nic zarzucić – a to dzięki podświetleniu przycisków i pokręteł żywymi, różnymi kolorami które nie rażą i cieszą oko. Bardzo wygodna jest kierownica, trójramienna. Świetnie rozplanowano na niej szereg funkcji, przyciski są rozmieszczone bardzo intuicyjnie, i wyglądają na tyle trwale by przetrwać dłuższe użytkowanie. Zegary czytelne i przejrzyste. Dobrze wyprofilowano fotele, wokół ciała jest dość dużo miejsca, na łokcie i kolana i autem w końcu niewielkim podróżuje się przyjemnie. Z tyłu też nikt nie powinien narzekać, jedynym minusem na tej dość dużej laurce jest pojemność bagażnika – tylko 345 litrów w standardowym ułożeniu, możliwe jest zwiększenie do 1340 litrów po złożeniu siedzeń. To jednak auto kompaktowe i nie oczekuje się od niego kolosalnych wartości w tym aspekcie.
Półtoratonowa Kia Niro napędzana jest silnikiem hybrydowym o mocy 160 koni, gdzie większość tego stada przypada na silnik benzynowy o mocy około stu koni, reszta to silnik elektryczny. Na wskroś nowoczesna jednostka bardzo żwawo reaguje na pedał gazu, ale ze zbiornikiem paliwa rozmawia nader oszczędnie, by nie powiedzieć oschle. Gdyby to było małżeństwo, w którym silnik byłby mężem, byłby to zapracowany facet bez znajomych, który do domu zagląda na pięć minut po zmianę bielizny. Silnik plug-in jest jednym z najlepszych i najbardziej oszczędnych na rynku – zużycie paliwa może sięgnąć, uwaga... 1,5 litra na sto kilometrów. To absolutnie fenomenalny poziom który sprawia, że Niro staje się jednym z najbardziej oszczędnych samochodów na rynku i jego cena oscylująca wokół 25 tysięcy dolarów błyskawicznie się zwraca. Przestajemy też zwracać uwagę na drobne mankamenty. Jeśli bowiem jeździmy pięćset kilometrów tygodniowo, to po zatankowaniu do pełna możemy jeździć bez tankowania sześć tygodni i trzy tysiące kilometrów. A to są liczby, które robią wrażenie. Przy aktualnej cenie paliwa zrobimy 3000 kilometrów za niespełna 250 złotych.
Wszystko to sprawia, że Kia Niro powinna być dla nas idealną opcją na sprowadzenie auta z USA. Dodatkowy atut jest taki, że w tym roku zdjęto połowę akcyzy na auta hybrydowe więc cena będzie relatywnie mniejsza. Nowiutka Niro kosztuje podobnie po obu stronach oceanu – w USA ceny startują od 24 tysięcy dolarów, w Polsce – od 98 tysięcy złotych. Ale już dwu czy trzyletnie Niro znajdziemy w USA za nawet 14 tysięcy dolarów. To rozsądna alternatywa dla rynku europejskiego. Sprowadzenie kompaktu z USA ma sens i udowodniliśmy to nie raz, warto więc pomyśleć, czy Kia Niro nie jest właśnie takim dobrym pomysłem.