Spis treści
Lincoln Nautilus - Kapitan Nemo z USA
Z reguły jest tak, że amerykańskie samochody uważamy za ubogich krewnych europejskiej motoryzacji, występujących w niebieskich spodenkach farmera i żujących trawkę pod rondem słomianego kapelutka. Oczywiście to okropne uproszczenie i często bardzo krzywdzące – spotykamy się z tym sprowadzając auta z USA, ale doskonale wiemy, że nie są one ani gorsze ani lepsze od tego, co w danej klasie oferuje Europa czy Azja. Każdy ma po prostu swoje określone cechy, które potencjalnym klientom mogą się podobać – bądź nie. No ale jak przystało na dumnych spadkobierców Fiata i Mini, uważamy że i tak u nas robi się auta lepiej.
Nie wiedział o tym niejaki Bob Boniface, facet który wykroił projekt Cadillaca CTS ostatniej generacji. CTS w wersji topowej ma pod maską silnik 6.2 litra o mocy 640 koni, przyspiesza do setki w 3,2 sekundy i potrafi gnać z prędkością 322km/h, co oznacza że większość europejskich power-kombi ze swoimi automatami zapomni wrzucić bieg w odpowiedni rowek, lub zacznie się głęboko zastanawiać nad doborem odpowiedniego przełożenia gdy CTS zacznie przekraczać barierę dźwięku gnany momentem obrotowym wartości 855 niutonometrów, gotowy zostawić inne auta w epoce wczesnego średniowiecza. CTS to doskonały przykład amerykańskiego samochodu, który jest bezwstydny i skrajny. Ale w innych kategoriach także można znaleźć odpowiednie przykłady. SUV – najbardziej popularny. Amerykańskie auta tego rodzaju mają w sobie coś zwierzęcego – weźmy takiego Forda Edge. Samochód brutalny, ale duży, wygodny i na swój sposób całkiem urodziwy. Na zupełnie innej krawędzi szali będzie bliski krewny Edge'a – Lincoln Nautilus.
Pierwotnie oczywiście to model MKX. Nautilus jest wymysłem nowej ery w firmie, która odchodzi od trójliterowego oznaczenia na rzecz nazw własnych. Czy łódź podwodna kapitana Nemo to dobra nazwa dla tego auta? Z pewnością – jako samochód, Nautilus jest trochę inny od wszystkiego co znamy, a jednocześnie zawiera w sobie wszystko to, co uważamy za klasę premium. Bazując na podłodze wspomnianego Forda Edge, Lincoln przeliftował model MKX w 2015 roku a w 2017 nazwał go nową nazwą. Wyszedł mu całkiem sympatyczny samochód, łączący w linii obłość i kanty w bardzo przyjemnych proporcjach. To nie jest Audi Q5, ani BMW X5, gdzie to połączenie jest w jakiś sposób zakłócone – chociaż to nasza subiektywna opinia. Niemieckie SUVy stały się niezwykle masywne, stając się w zasadzie karykaturalnym, absurdalnym rozwinięciem idei, z których słynęły. Tak jakby styliści pożarli własny ogon. Tymczasem Nautilus jest ...no wybaczcie, fraulein und herren – piękny. Ma świetnie zaprojektowane nadwozie z dużym, szerokim grillem chłodnicy, mocnymi przetłoczeniami, zaokrąglonymi kształtami lamp i płynnymi przejściami między maską a drzwiami. Łudząco przypomina to starsze modele Audi, ale projekt był zupełnie nowy i jest znacznie ładniejszy.
Lincoln nie bawił się też w specjalne urozmaicenia pod maską – mamy tam między innymi dostępne dwie jednostki V6, 3.5 i 3.7 litra. Mniejsza ma 269 koni, większa – 309 a że auto to raczej średni SUV – rozstaw osi 2,85 metra, przy masie około dwóch ton tyle mocy w zupełności wystarczy. W późniejszej produkcji Nautilus zyskał też nowoczesny silnik 2,7 o mocy 335 koni. Silniki są żwawe i dają się porwać do zabawy.
Równie przyjemnie jest we wnętrzu. Skóra, fotele z pamięcią regulacji i podgrzewaniem, dzielona klimatyzacja, podgrzewane lusterka, pełna automatyka ustawień, także kamera wsteczna, Wi-Fi, ładowanie indukcyjne – słowem pełna lista. Nawet zegary są w formie cyfrowej – dla sprowadzających z USA to dobra wiadomość, znacznie łatwiej je przestawić na europejskie jednostki miary. W 2021 przedefiniowano wnętrze – środkowy pochyły panel został zamieniony na nieco bardziej kanciasty, a dominującą rolę przejął wysuwany, wielki ekran dotykowy systemu infotainment.
Mamy dużo chromu, szczotkowanego aluminium, jasnych kremowych kolorów z przyjemnymi akcentami – jest przytulnie. Bardzo podoba się nam też bagażnik – bez składania foteli mamy 915 litrów, po złożeniu ponad 1400. Nikt nie dokładał tu trzeciego rzędu foteli na siłę, i firma skoncentrowała się raczej na działaniach w kierunku posiadania dobrego pojazdu klasy midsize. Wyszło świetnie, i chociaż Nautilus nie przewodzi w rankingach i uważa się, że oczywiście mamy lepsze BMW, przy bazowej cenie nowego auta poniżej 42000 dolarów zaczyna być on ciekawą alternatywą.
Właśnie, ceny. Rynek w USA ma tych aut naprawdę sporo na sprzedaż. Najtańsze są wersje z najsłabszymi silnikami 2.0 Turbo – 250 koni, te zaczynają się od 28 tysięcy dolarów. Dwuletnie samochody znajdziemy od 33-35 tysięcy dolarów w górę. Cena Nautilusa jest stosunkowo stabilna i auto wciąż wymaga dużego nakładu finansowego na kupno. Odwdzięcza się niebanalną linią, świetnym prowadzeniem, przystępnymi mechanicznie silnikami.
Sprowadzenie takiego auta z USA ma głębszy sens – jest stylistycznie odmienny, ale wciąż niezwykle urodziwy i wzbudza przyjemne odczucia. Wygodny, przestronny, doskonale wyposażony. Lincoln Nautilus – czy zechcesz się wraz z nim zanurzyć w niejedną przygodę?