Spis treści
Odlot i dolot
Przyznajcie się proszę, kto chociaż raz był na rasowym szrocie? Niedaleko mojego miejsca zamieszkania – jakieś 25 km – mieści się jeden z największych w moim regionie. Można tam kupić wszystko, często więc mówi się o nim per „supermarket”, co nie jest całkiem od przysłowiowej czapy, bo na pytanie typu „Czy macie Panowie może pas przedni do Forda Focusa jedynki w kolorze zbliżonym do czerwonego?” można często usłyszeć rzeczowe i konkretne „a po lifcie czy przed?”. Korbki do drzwi, bezpieczniki, kable, rozruszniki, elementy zawieszenia, szyby, maski, silniki, skrzynie – słowem wszystko co da się wyssać z skorupek przypominających samochody które potem są ochoczo prasowane do konsystencji kostki. To przypomina dziecięce zabawy w porzuconych autach za stodołami, które stawały się w dziecięcej wyobraźni bombowcami, czołgami, statkami kosmicznymi – słowem wszystkim, co przynosiła nam pomysłowość. Zapytacie co to ma wspólnego ze sprowadzaniem z USA czegoś co jeździ, lata lub pływa? Otóż, wydaje mi się że po Rosji, gdzie panuje w tym temacie wspaniała sąmowolka, USA mają najpiękniejsze szroty na świecie. I to nie tyle samochodowe, gdzie można znaleźć dosłownie wszystkie pojazdy z każdej generacji amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego ale przede wszystkim lotnicze.
Klasyczne boneyardy pełne zdemilitaryzowanych bombowców B-52 czy B-58 zakonserwowanych gdzieś na pustyni są dla przeciętnego zjadacza chleba niedostępne. Jest z nimi taki sam problem, jak z pojazdami z demobilu US Army – trzeba wykazać, że jest się kolekcjonerem danych pojazdów, nie znajdą one zastosowania bojowego i tak dalej. W przypadku samolotów dochodzi jeszcze szereg innych obostrzeń, a większość tych bojowych maszyn i tak pozostaje w gestii Departamentu Obrony, który nie ma najmniejszej ochoty na pozbywanie się tych skorupek. Za to bardzo ciekawie robi się w wypadku urządzeń cywilnych. Nie mówimy tu już tylko o wszelkiej maści Boeingach, czy samolotach rodziny DC ale o małych luksusowych maszynach które przez lata stosowane były jako luksusowy środek transportu. Ich nabywcy wpadali w pułapkę wysokiej klasy tych maszyn – stworzono je na jakiś określony resurs, ale latały znacznie dłużej, z racji tego, że były po prostu dobre i relatywnie niezawodne. Poza tym w USA rynek czarterowych lotów jest gigantyczny, a niebo – usiane lotami cywilnymi. Kiedy maszyny tego typu stawały się naturalną koleją rzeczy stare, ich modernizacja była zwyczajnie nieopłacalna i lądowały – często po raz ostatni – na specjalnych miejscach, w których rozbierano je na części. Przeciętny samolot to nie tylko skrzydła i silniki, które ulegają zmęczeniu, ale także części w kokpicie, kable, często rzadkie stopy metali, koła, czy wyposażenie kabin, które starzeje się już wolniej od części mechanicznych. W USA jest cały szereg specjalistów zajmujących się obróbką tych maszyn, oraz ich sprzedażą – w mniejszym lub większym stanie demontażu. Możemy kupić fotele z Boeinga 747, aby wyposażyć knajpę w nietypowy sprzęt. Może to być kompletny kokpit Dakoty DC-3, który może być ozdobą loftu, galerii czy czegokolwiek innego. Żyroskop? Prędkościomierz? Ciśnieniomierz? Proszę uprzejmie. A może kadłub jakiegoś samolotu – coraz częściej wykorzystywane jako mieszkalne, w pełni ekologiczne, sprzyjające idei recyklingu kadłuby maszyn są genialnym pomysłem na nietypowy dom, kemping, klub czy miejsce noclegowe. Samoloty wykonywano z metali, które nie rdzewiały, odpada nam więc problem konserwacji – może poza malowaniem, które możemy wykonać sami. Za to sensacja murowana. Zbliżają się święta, pora więc na parę bardzo pozytywnie zakręconych pomysłów na przyszłoroczny prezent.
Do 2010 roku część starego C-47 latała pomimo wieku nad Karaibami jako element starej floty Four Stars, a potem samolot po prostu oddano na złom, bo wyczerpały mu się wszelkie resursy, każdego rodzaju które miał, i żaden serwis nie przywróciłby go do funkcjonalnej formy. Jednak kokpit zdołano uratować cztery lata temu i jest na sprzedaż za 20 tysięcy dolarów. W środku wciąż są fotele, wolanty, tablica przyrządów i podstawowe sterowanie. W dodatku Dakota została tak przyjemnie przycięta, że idealnie mieści się choćby na widocznej przyczepce. To kawał historii – takimi samolotami latano w moście berlińskim, zrzucano żołnierzy w desancie. Warto zachować go dla potomnych. Jeśli ktoś jest zainteresowany – powalczymy razem!
No dobrze, teraz coś dla współcześniejszych orłów przestworzy. Sekcja dziobowa lekkiego samolotu myśliwskiego F-5 Tigereye, jednej z podstawowych maszyn eksportowych USA, które Amerykanie sprzedawali za granicę długo przed pojawieniem się F-16, ale w podobnych założeniach. Za cenę 15 tysięcy dolarów otrzymamy widoczną na zdjęciu część, bez fotela Martin-Baker, który można dokupić na oddzielnej aukcji. Podobną drogę przeszły brytyjskie samoloty F-4 Phantom II, z których kokpity można kupić po kompletnej restauracji.
Za dwieście tysięcy dolarów kupimy kompletnego Hu-16 Albatrosa – wielką łódź latającą z wczesnych lat pięćdziesiątych, spełniającą rolę morskiego samolotu transportowego i patrolowego. Za połowę tej kwoty – kompletny symulator Boeinga B-737. Do samolotów możemy szukać części identycznie jak do samochodów – dostępne są silniki, koła, elementy płatowca, siłowniki, a nawet bardziej zaawansowane moduły elektroniki. Jeśli chcemy koniecznie samolot z wojskową przeszłością, koniecznie trzeba odwiedzać strony i aukcje takich miejsc jak chociażby baza Davis – wystawia ona często sprzęt po cenie złomu, robiąc przy okazji porządki. I tak, za niespełna trzy tysiące dolarów możemy stać się właścicielami kadłuba Pipera z fotografii powyżej. Po małych przeróbkach – super miejsce dla dzieciaków, pomysł na domek na drzewie lub altanę ogrodową. Sprowadzenie z USA czegoś, co nadal jest kadłubem na przykład, ale uznano to za Oceanem za złom nie stanowi już większego problemu niż transport rzeczonej części.
Pomysłów wykorzystania tego, co część społeczeństwa uzna za bezsensowne, może przynieść nam wiele radości. Robienie czegoś niezrozumiałego dla większości powinno nas samych napędzać – tak jak tego Pana z Portland, który Boeinga 727 przerobił na mieszkanko swoich marzeń. Można brać z tego przykład, można się śmiać – cokolwiek zrobicie, i zaplanujecie, by ściągnąć to z USA – pomożemy!