Spis treści
Volkswagen sprowadzany z USA - Sensowny Szach-Mat
Sprowadzanie aut z USA daje możliwość przyjrzenia się specyfice amerykańskiego rynku. Przeciętny amerykański obywatel kupuje w swoim życiu znacznie więcej aut niż przeciętny europejski obywatel. Wynika to bezpośrednio z zamożności portfela i stabilnej sytuacji w Stanach. Gospodarka oddziałuje na poziom życia, a ten z tego korzysta. Jest jednak szereg aut, które możemy znaleźć w USA dość tanio a które obecne są też na europejskim rynku. Sporo tam aut z grupy Volkswagena - i to głównie w dużych wymiarach czyli Touareg i Tiguan. Nie ma T-Roc'a który jest nieco mniejszy i stylistycznie gorętszy niż opasła konkurencja. Ale Amerykanie mają swojego Volkswagena - samochód pod nazwą Atlas, który koncern wytwarza na potrzeby tamtego rynku oraz dla Chin. Czy coś przemawia za importem tak popularnej marki ze Stanów? Tak, przede wszystkim - cena. Bazowy Tiguan - NOWY - zaczyna się w USA od 26 tysięcy dolarów, topowy R-Line z uturbioną dwulitrówką to blisko 40 tysięcy. Przy aktualnej cenie dolara i ilości dodrukowanej złotówki wpompowanej w rynek przez nasz narodowy bank jest znacznie ciekawiej.
Przede wszystkim, jeśli odwiedzimy oficjalną stronę VW, znajdziemy u nas T-Roca: to plus. Minus jest taki, że w cenie nowego auta znajdziemy trzyletniego Tiguana z USA, przy czym będzie miał większy silnik i wymiary. Koncern nieustannie bombarduje nas reklamami nowego miejskiego crossovera, a czy zadawaliście sobie pytanie dlaczego? Oczywiście dlatego, że na tej samej płycie MQB funkcjonuje Seat Arona, Audi Q2 i przede wszystkim Golf. Jeśli się sprzedaje - to przecież dobrze. Dużo większy Tiguan i Touareg, który ma już wszystkie argumenty w ręku, by być lepszym Porsche od Porsche i bez znaczku Porsche, są to duże, mniej kompromisowe SUV-y, które nie są zainteresowane byciem autem "pomiędzy" stylami. I tu amerykański rynek ma nam sporo do zaoferowania.
Popularność Volkswagena ma tę zaletę, że łatwo u nas o serwis. Kiedy królowały u nas Passaty, naprawiał je byle mechanik z przecinakiem, śrubokrętem i kluczem w ręku a przebiegi diesli z hakiem z tyłu były tak oszałamiające, że brakowało cyferek by je ogarnąć. Tworząc SUV-a na płycie Golfa koncern oszczędza, ale skazuje nas na wizyty w serwisie. Nie ma zmiłuj - jeśli mieliście kiedyś coś pokrewnego, wiecie że prędzej czy później pojedziecie do warsztatu a ceny podzespołów niemile Was zaskoczą. Dlatego zanim to się stanie, warto przemyśleć zakup przed zachłyśnięciem promocyjnymi naciskami.
Amerykańskie auta są oczywiście dużo większe niż Touareg i Tiguan, które dla nas są już duże tak, jak Grenlandia dla Azjatów. Przy czym stawiacie je obok Land Cruisera, albo jeszcze lepiej czegokolwiek z USA i wydają się resorakami firmy Matchbox postawionymi przy ciężarówce marki Białaz wożącej trzydziestotonowy urobek w kopalni odkrywkowej węgla brunatnego. Może dlatego tyle ich na rynku wtórnym - Amerykanie kupowali je bez porównania do innych aut, kiedy stały na parkingu przy Golfach i Upach, a jak spotkali się na pierwszym skrzyżowaniu z Fordem F150, nie mogli wyjechać spod jego zderzaka. Oczywiście żartobliwie, ale tak na serio - rynek w USA ma dla nas sporo naprawdę fajnych Volkswagenów. Oto kilka z nich:
Samochód wszystko-mający. Roczny Tiguan w usportowionej wersji R-Line, z silnikiem 2.0 pod maską prezentuje się fantastycznie. Cena - 30 tysięcy dolarów. Silnik to uznane dwulitrowe TSI (na szczęście NIE TFSI!), które krzesze 184 konie mocy. Zespolono je z ośmiobiegową skrzynią tiptronic - daje sporo frajdy i ogromnie dużo wygody przy prowadzeniu. W liście wyposażenia mamy komplet: klimatyzacja, pełna elektryka, tempomat, informacje o martwym polu, asystent pasa ruchu, panoramiczny dach, kamera cofania, asystent parkowania, automatyczne wycieraczki i światła. Petarda!
Wśród dobrych, normalnych "taczanek" Volkswagen ma słuszną i długoletnią renomę. Wydaje się, że Atlas miał przenieść to na grunt amerykański: auto jest stosunkowo duże, proste i trwałe. Napędza je ten sam silnik co w Tiguanie, zespolony jest z tą samą skrzynią automatyczną. Atlas różni się nieco wyglądem - ma przedzielony grill wzorem aut ze stajni Chevroleta, a tył nieco zadarto jak w nowszych BMW. Udany model sprzedaje się w USA dość dobrze, ale można znaleźć go jako ciekawą alternatywę na rynku wtórnym. Przebogata lista wyposażenia, rocznik 2019 i przebieg 77 tysięcy mil - auto zakupimy za jedyne 26000 dolarów.
Wśród Tiguanów można znaleźć też takie rodzynki jak ten egzemplarz. Jest dużo droższy - kosztuje około 34 tysięcy dolarów, ale to wersja Premium Line - mamy tu uturbioną dwulitrówkę, ale napęd 4-Motion na cztery koła i przebieg jedynie 16 tysięcy mil. Auto jest certyfikowane przez oficjalnego dealera i objęte gwarancją. Warto!
Wśród starszych aut panuje spory rozstrzał cenowy - znaleźliśmy Touarega V6 do remontu za 1500 dolarów, ale nie odpalał i nie wiadomo co było tego przyczyną. Jeśli mamy nieco więcej gotówki - doskonały pomysł to dziesięcioletnie auta. Prezentowany Tiguan ma już nieco więcej - rocznik 2010. Pod maską rzędowa czwórka o mocy 200 koni. Bogato wyposażone wnętrze - są nawet podgrzewane fotele i lusterka, klimatyzacja i panoramiczny dach. Auto wystawiono za 10 tysięcy dolarów.
Poszukiwania dobrego Volkswagena za oceanem to trudna sprawa - z racji dużej ilości samochodów. Sprowadzanie z USA ma tym większy sens, im większa jest różnica w cenie aut z Polski względem tych z amerykańskiego rynku. Wybór oczywiście należy do Was. My zajmiemy się jego realizacją, do czego oczywiście zapraszamy!