Spis treści
Mikołaj z USA - Auta z USA dla / od Świętego Mikołaja
Auta z USA niosą wieść - Święty Mikołaj to jednak jest gość. Musimy to stwierdzić z całą pewnością. Jego pojawienie się - cykliczne - w tym świecie zaoranym wojną, kasą, obłudą i chorobami jest czymś pozytywnym, co powinniśmy w sobie pielęgnować. Nawet jeśli nie wierzymy za bardzo w jego istnienie i wyprała nas randomowa rzeczywistość, pogubiła nas jak jabłka z chłopskiej furmanki na wyboistych drogach życia - to trzeba mieć coś, co wiemy że jest wartościowe. Biorąc pod uwagę autentyczność Mikołaja, może być z tym problem, ale on funkcjonuje bardziej jako dający nadzieję objaw, zjawisko, zwyczaj wręcz niż jako realna postać, która przychodzi do domu, siada przy stole i mówi proszę oto milion dolarów, na Twoje kłopoty. Z wiekiem zaczęła nas cieszyć czekolada od dzieci, laurka od sześciolatka, uśmiech od obcej osoby. Życie szlifuje nas grubymi pilnikami i nie zawsze jest kolorowe. Dlatego uczmy się doceniać drobne gesty, takie niewielkie, małe rzeczy których nie da się przeliczyć ani wyodrębnić - ale które mają sens. To nam wszystkim daje jakąś nadzieję na lepsze jutro.
Kolejny rok się kończy, wkrótce przyjdzie czas podsumowań i rozliczeń. Przyjdą też świąteczne stoły i sylwestrowe szaleństwa. Możemy zmieniać ten świat, uwierzcie - nawet na lepsze. Chociaż to czasami trudne. Ale dziś nie myślimy o zmianach - myślimy o autach! Dziś kombinujemy jakie auto mógłby dać nam święty z brzuszkiem i workiem, a także - jakim mógłby jeździć. Ceny będą mieć dziś nieco mniejsze znaczenie. W końcu to Święty Mikołaj będzie płacić, a zdaje się, że ma spore fundusze. Że też nikt go jeszcze nie podliczył. Taka skarbówka mogłaby mieć używanie, straż graniczna także. Loty saniami bez paszportu, przemyt zabawek na niekontrolowaną skalę, również do Kolumbii czy na Kubę. No co, oni też wierzą w Świętego Mikołaja. Nie wspominajmy życzliwie o kontroli powietrznej - nieregulaminowy lot pojazdem bez silnika na wysokości operacyjnej większości samolotów liniowych. Pilot co prawda z uprawnieniami, ale nawigatora na pokładzie brak - chyba że któryś z Reniferów ma kwity, ale czy w jakimkolwiek filmie widzieliście, żeby Rudolf ogarniał lądowanie w małej widoczności w systemie ILS, posługując się wysokościomierzem barometrycznym? Nie, po prostu ciach - lądują. Mogliby szkolić pilotów. A co z uprawnieniami kominiarskimi? Ja przepraszam, ale nie po to grube miliony idą w fotowoltaikę i pompy ciepła, albo piece z wkładem kondensacyjnym, żeby nagle pan z nadwagą wciskał się przez komin i wszystko rozwalał. I niby gdzie wyjdzie, w środku instalacji?
To wszystko mit, który zderzany z naszą nowoczesną rzeczywistością łatwo obalić. Ale gdybyśmy postawili się w pozycji dzieci, wszystko byłoby jasne. Lata bo może i umie. Wchodzi przez komin, bo ma specjalne umiejętności wchodzenia przez komin. W świecie dzieci wszystko jest możliwe, tylko potem dorastają i z każdym rokiem tracą tę wspaniałą naiwność. W świecie dzieci magia ma spore znaczenie. Wraz z dorastaniem zastępujemy ją matematyką, logicznym myśleniem, przewidywaniem, obawami, strachem, kalkulacją. Dlatego też dzieci zjeżdżają na sankach, a my się martwimy. Dziś możemy być dziećmi - to fajne, pouczające i przyjemne. Warto na chwilę porzucić swoją nadętą dorosłość i pośmiać się robiąc aniołka w śniegu.
Auta z USA mogą być genialnym prezentem od Świętego Mikołaja. Wiemy to doskonale, bo parę takich prezentów nasi klienci już sobie zrobili. Ileż wtedy jest łez szczęścia, ile radości. Nawet jeśli nie chodzi o klasyka, tylko o normalne nowoczesne auto do codziennej pracy, uwierzcie, taki prezent zawsze się sprawdza. Oczywiście może się wydawać, że kupić komuś auto to dużo. Ale po to są auta z USA, by to "dużo" mogło być trochę mniejsze. Poza tym, wiemy coś co wiedzą wszyscy - warto sobie samemu raz na jakiś czas zrobić prezent. Wynagrodzić trudy. Zagoić rany. Powiedzieć "masz, należy Ci się" a kiedy odbicie w lustrze mówi "nie, nie..." to poklepać po ramieniu i dodać "weź, weź". Zróbmy sobie prezent. Żyjemy krótko i zasadniczo 4000 tygodni spędzamy tak samo. Warto więc pomyśleć o minimalnej odmianie. Auta z USA może nie są saniami Mikołaja, ale mogą nieść równie dużo radości, czego sobie i Wam serdecznie życzymy. Poszukajmy dziś zatem idealnych sań. Dla uśmiechu i dla Was.
Jeśli chodzi o zwariowane auta, które ostatnio się pojawiły, nic nie jest w stanie nam przyćmić tego samochodu. To Ford Mercury z 1953 roku, a więc auto na wskroś, jakby nie patrzeć, no... siedemdziesięcioletnie! Wystawione przez firmę MGM Classic Cars za 45 tysięcy dolarów, jest typowym przykładem twórczej restauracji zabytkowego auta. Wśród klasyków będzie to ultraklasyk, ale figury może pozazdrościć mu niejedna młodsza koleżanka. Fantastyczny przód, z tym charakternym, zadziornym designem pasa. Wąskie szyby, przerażająca długa maska. A pod nią klasyczny V8 302 Edelbrook - popularny small block o pojemności 4,9 litra i mocy 290 koni. Fantastyczny samochód który ma duszę wyłażącą poza obręb winylowego pokrycia dachu.
Jeśli brać pod uwagę poziom atrakcyjności, warto odpowiedniego prezentu poszukać na Copart. Tu znaleźliśmy tego Plymoutha Dustera z 1973 roku. Copart określił jego uszkodzenie na nieprzyjemnym zakresie Water/Flood, a więc auto albo tonęło, albo w inny sposób spotkało się z nadmiarem wody. Niemniej, ma fantastycznie zrobioną restaurację, świetny kolor i kilka innych detali. Pod maską znalazł się tu znienawidzony przez Dodge i Fordy silnik 340. Dla wielu to kultowa jednostka, która była typowym small blockiem, kasującym odpowiednie jednostki konkurencji - miała większy moment obrotowy i więcej mocy (fabrycznie nawet 320 koni). Aukcja trwa, a auto osiągnie w niej prawdopodobnie cenę około 30 tysięcy dolarów.
Pozostając na Copart, znaleźliśmy też typowe sanie Mikołaja o ile Mikołaj ma ogromny wór z prezentami i potrzebę przebijania się przez drzwi bunkra atomowego. Ten Dodge Ram 3500 wystawiono za około 8000 dolarów. Rocznik 2009, podwójne koła z tyłu, gigantyczna paka, a silnik to oczywiście 6.7 litra. Auto ma spory przebieg - ponad 500 tysięcy mil. Ale jako wesoła zabawka do rozrywkowej jazdy może być fajnym prezentem.
No dobrze, ale teraz w tym samym kolorze - no mikołajkowym przecież - poszukaliśmy auta, które chcielibyśmy dostać pod choinkę jako samochód użytkowy. Taki do jeżdżenia do pracy, które jednak przyciągałoby oko, sprawiało że jakoś raźniej człowiek szedłby przez życie. Dla nas taki wybór to amerykański Ford Taurus. W Europie ta nazwa już została zapomniana - ale fani starej Granady, Scorpio i Sierry wiedzą, że był taki samochód. W USA produkcja była kontynuowana dużo dłużej. Wersja z USA jest bliskim krewnym europejskiego Mondeo, ma jednak nieco cięższą, masywniejszą bryłę. A i tak może się podobać. Tak jak ten wspaniały rodzynek - autko z 2019 roku z przebiegiem 38 tysięcy mil. Wyśmienity egzemplarz. Ma fajny kolor, przepastny bagażnik, ogromne wnętrze. W środku typowa ergonomia Forda, jaką znamy z Mondeo. Cena - 21 tysięcy dolarów.
No to prawie na finał naszych poszukiwań interesujący samochód pomiędzy klasykiem a nowoczesnością, praktycznością a zwariowaniem. Toyota Landcruiser z 1984 roku. Fantastycznie odrestaurowana, za cenę 36 tysięcy dolarów, oferuje swojemu użytkownikowi możliwość wjechania prawie wszędzie. Co prawda znaleźliśmy też Landcruisera z pierwszej serii produkcyjnej, ale kosztował ponad dwukrotnie więcej - a ten ma w sobie więcej uroku i praktyczności. Prześliczny klasyk, jednak wciąż bardzo praktyczny. Pod maską - rzędowa szóstka o pojemności 4.2 litra i mocy 140 koni. Obowiązkowy reduktor. I napęd na dwie osie. Gotowa na śnieg!
No dobrze. A Mikołaj czym by jeździł? Naszym zdaniem w USA powinien śmigać Fordem Bronco w Raptorze - to praktyczne i nowoczesne rozwiązanie. Ale jeśli miałby mieć wejście, takie wiecie typu petarda na imprezie, kiedy wszyscy mają odwrócić głowę i zobaczyć, że dziadzek z brzuszkiem jednak istnieje, to tylko De Ville. Cadillac nad Cadillacki, auto będące kwintesencją swojej epoki. Czy trudno je znaleźć? Nie, o ile nie ma problemu z funduszami. Taki egzemplarz znaleźliśmy w - nomen omen! - Winter Garden na Florydzie. Przepiękny, absolutnie zachwycający samochód. Cena? 47 tysięcy dolarów.
No dobra, słuchajcie - nieważne, czy istnieje czy nie. Święty Mikołaj ma znaczyć coś dla Was. Życzymy Wam, by auta z USA były prezentem który znajdziecie pod choinką. Jeśli nie od Was samych, to od kogoś. Życzymy, by Mikołaj, niezależnie od tego czym przyjedzie lub przyleci, przyniósł Wam i Waszym rodzinom zdrowie, spokój, radość i szczęście z Waszej obecności. Zdróweczka! A my lecimy wiązać kokardki. Też mamy prezenty do rozwiezienia!