Spis treści
Ford Fiesta z USA - Mistrz Segmentu B
W każdej materii ludzkiej pojawienie się czegoś nowego zmienia perspektywę. Auta z USA nie są tu wyjątkiem, ale zanim do nich dojdziemy, przyjrzyjmy się temu zagadnieniu w nieco szerszym kontekście. Weźmy muzykę. W każdej epoce, dekadzie, pojawia się coś nowego co zmienia punkt widzenia reszty, kieruje całość w innym kierunku. Beatlesi - wywrotowcy z Liverpoolu zaproponowali światu wybuchową mieszankę, która pod koniec ich dekady zaowocowała narodzinami hard rocka i na rynku pojawili się giganci jak Led Zeppelin czy Deep Purple, grający od Beatlesów znacznie inaczej. Potem rok 1977 - punk. Punk, który wpłynął na przykład na Iron Maiden czy Motorhead, którzy jednocześnie kochali klasyczne rockowe brzmienie. W latach osiemdziesiątych dużo elektroniki. Dekadę później - grunge. Jeszcze później - numetal. Britpop. Wszystko to się dzieje, ponieważ pojawia się ktoś kto nie ma hamulców, robi coś bo mu się podoba i narzuca styl innym. Podobno człowiek potrzebuje 50 dni, by wyrobić w sobie nowy nawyk. Muzyka ma tę siłę, która ten czas skraca. Film? Proszę bardzo - od czasów "Dwunastu Gniewnych Ludzi" dzieli nas 67 lat, a arcydzieło Sidneya Lumeta wywarło ogromny wpływ na światową kinematografię. Co mamy potem? Easy Rider z 1868. Wściekłe Psy z początku lat siedemdziesiątych, Lot Nad Kukułczym Gniazdem z genialnym Nicholsonem. Lśnienie. Cobra. Katowane na VHS Gwiezdne Wojny. Zaginiona Autostrada Lyncha. A potem okazuje się, że skromne środki mogą stworzyć epicką całość nawet po 60 latach od dzieła Lumeta - weźmy choćby Życie Pi.
W motoryzacji epoki wyznaczały nurty i mody. Do dziś wielu twierdzi, że auta sprzed sześćdziesięciu lat są bardziej atrakcyjne wizualnie od wszystkiego co dziś jeździ. Można się z tym zgadzać, można polemizować. Ale zawsze trafił się jakiś wizjoner, który znalazł drugiego, mieli odwagę na wyłożenie pieniędzy, poniesienie ryzyka i mówili "dobra spróbujemy". Jedni jak DeLorean popadali w kultową niepamięć, zapisując się w historii raz i wyraźnie. Inni tworzyli Golfa i dawali światu rewolucję. Bo Golf był na swój sposób rewolucją. Wyznaczył określony standard idealnego auta dla everymana, by nie powiedzieć przeciętniaka. Jeśli everyman się dorabiał, kupował Passata albo Omegę. A jeśli chciał jeszcze taniej? Miał jakąś alternatywę dla skutera czy roweru? Volkswagen wymyślił więc drastycznie odchudzonego Golfa o nazwie Polo i segmentacja firmy była kompletna. Oczywiście nowatorstwo Golfa nie przeszło bez echa w innych firmach i nagle wszyscy chcieli mieć w swojej gamie fajne hatchbacki i auta które dziś szufladkujemy jako kompaktowe. Od zarania Golfa na jego sukcesy gapił się zza Oceanu Ford, razem ze swoim europejskim oddziałem. Sukcesy Golfiny spędzały Jankesom sen z powiek. Ford miał model Escort, który w europejskiej wersji debiutował już w 1967 i jako taki wyznaczał dla firmy kierunek aut użytkowych i kompaktowych. Debiut Golfa w 1974 zbiegł się z debiutem drugiej generacji Escorta i sportowego Capri, które pokątnie nazywane było europejskim Mustangiem. Mając jednak na uwadze sukcesy Volkswagena, dwa lata po jego debiucie Ford zaprezentował auto w niemal identycznym układzie, skłaniające się do miejsca pomiędzy Golfem a Polo - model Fiesta. I wojna mogła się zaczynać, tyle że Escort nigdy nie był w stanie przyćmić Golfa, bo był mimo wszystko inny. W USA nazwę przyjęto dla niego dopiero w 1980 roku, gdy w Europie mieliśmy już trzecią generację.
Escort dokonał żywota w 1995, kiedy na rynki wyjechała ostatnia wersja tego auta. Mniejsza Fiesta ciągle ewoluowała i starała się nadążać za sukcesami większego rodzeństwa. Była do tego stopnia udana, że kiedy debiutował Focus, pozostała w gamie, korzystając z jego rozwiązań stylistycznych i technicznych. Focus był rewolucją, która nareszcie dała Fordowi do ręki narzędzie do walki z Golfem o prymat na światowym rynku aut kompaktowych. Pomimo że żarła go rdza, prowadził się genialnie, a wyglądał jeszcze lepiej. Golf zaczynał gonić. Na uboczu tej walki mniejsza Fiesta niestrudzenie podróżowała przez drogi, będąc jednym z najmniejszych aut w gamie firmy, tanim, sympatycznym i wygodnym. Pojawienie się Focusa zdecydowanie zadziałało na plus - Fiesta stała się przestronna, masywniejsza, a z kolejnymi generacjami ten mały samochodzik stał się zdecydowanie bardzo atrakcyjny i świetnie dopasowany do całej linii modelowej amerykańskiej firmy. Kiedy stylistyka New Edge debiutująca wraz z Focusem zaczęła się starzeć, Ford pokazał światu nowe Mondeo, które wyglądało z przodu, jakby sedana zrobił Aston Martin. I Fiesta oczywiście też zaczęła z tej stylistyki korzystać.
Ostatnie dwa wcielenia Fiesty to doskonałe małe kompakty, przez wielu chwalone jako najbardziej dopracowane samochody Forda dla zwyczajnego użytkownika. Duża jest gama silnikowa. Niektóre jak jednolitrowy Ecoboost należy traktować z dużą ostrożnością - jednostka jest awaryjna i może się Wam ...zatrzeć. Serio, w drugiej dekadzie XXI wieku wypuszczono samochód, który może zatrzeć swój silnik. W Europie popularne są diesle TDCi, czyli francuskie HDI poddane modyfikacjom przez Forda - trwałe i niezawodne. Bardzo dobry jest silnik 1.25. Z kolei w ostatniej, teoretycznie ósmej generacji Fiesty pojawiły się hybrydy, mamy też wersję ST z półtoralitrowym EcoBoostem o mocy 200 koni. Jeździ się tym wybitnie, bo małe i lekkie auto ma dobrze rozłożony ciężar, świetnie się prowadzi i przyspiesza niczym Scatman czytający Pana Tadeusza, ale to potencjalna skarbonka - nowoczesna, bardzo wysilona jednostka może generować duże koszty utrzymania. Chwalone jest zawieszenie, pojawiają się drobne usterki elektryki, oraz nagminna przypadłość Fordów, czyli zawieranie subtelnej znajomości z rudowłosymi pięknościami. W środku ostatnia generacja jest świetna - wyświetlacz jest duży, zegary czytelne, a całością zarządza system inforozrywki Sync 3 autorstwa Forda - naprawdę sprawny. Wady? To wciąż mały kompakt - bagażnik ma około 300 litrów, a z tyłu jest skromnie z miejscem. Tak czy owak, wybór Fiesty jest dość świadomy - to mały, zgrabny kompakt z dużą gamą silników, nadwozi i możliwości. Będzie świetnym kompanem na dłużej, o ile regularnie o niego zadbamy. W 2023 Fiesta po 46 latach życia na rynkach została oficjalnie wycofana z produkcji, niemniej wciąż jest to samochód na który warto zwrócić uwagę - rynek ma go sporo, ceny są bardzo atrakcyjne. Zobaczmy co znajdziemy w USA.
Na początek typowy przedstawiciel Fiest na rynku - przedostatnia generacja, którą łatwo poznać: w środku mamy na środkowej konsoli galerię przycisków zamiast czytelnego, dużego wyświetlacza. Ale poza tym niewiele można temu autku zarzucić. Dobrze utrzymane, wystawione za 9950 dolarów z przebiegiem 68 tysięcy mil. Pod maską pracuje tu dość mocny jak na kompakt silnik 1.6 o mocy 120 koni. Jest to silnik Sigma, znany jako Duratec Ti-VCT, wprowadzony przez Forda w 2010 roku. Autko żwawo przyspiesza i świetnie się prowadzi, ma też niewygórowany apetyt na paliwo. Mały ideał? Być może!
Wersja Titanium w sedanie z 2014 roku to przykład wszechstronności platformy B, na której Fiesta została wyprodukowana. Od dwudrzwiowego kompaktu różni ją bagażnik, dodatkowa para drzwi i sporo aluminiowych i chromowanych dodatków z racji trimu. Jak by tak spojrzeć - Mini-Mondeo? W każdym razie mimo pewnej stylizacyjnej zgryźliwości, to funkcjonalny i fajny samochód. Ten model ma ten sam silnik 1.6, 120 koni. Przebieg 120 tysięcy mil. Cena - zaledwie 6400 dolarów.
Kiedy przychodzi do zabawy, a nie tylko jazdy, dwustukonna Fiesta jest niezrównana. Auto jest małe i lekkie, a rzędowa czwórka wysyła je do przodu w zastraszającym tempie. Samochód ma trochę optycznych zmian, kilka karbonowych i aluminiowych wstawek, manualną skrzynię biegów, ale jest fantastycznym, gorącym hot hatchem i to w czterodrzwiowym nadwoziu. Przebieg - 82 tysiące mil, cena - 10500 dolarów. Rocznik 2015 - ciekawe auto użytkowo - (bardzo) rozrywkowe.
Głównym powodem, dla którego Amerykanie pozbywają się swojej Fiesty nie są awarie, a powiększające się rodziny. Z tyłu jest niezbyt komfortowo, i operowanie tam fotelikiem z dzieckiem bywa kłopotliwe. Dla dwóch osób plus bagażu to wciąż idealny samochód segmentu B, i w tym segmencie jeden z najlepszych. Dowodem na finał naszych rozważań - ta Fiesta ST z 2019 roku. Znów dwieście koni (ściślej - 197) wykrzesane z 1.6 litra, świetny stan i fajne elementy, które czynią to auto wciąż bardzo atrakcyjnym - za 19 tysięcy dolarów i z przebiegiem tylko 40 tysięcy mil. Warto!
Ford widząc, że kompaktowe auta nie do końca są idealnie do niego dopasowane, stara się zdyskontować sukces Fiesty tworząc nieco większą Pumę na jej bazie. Puma będąca crossoverem ma trochę więcej miejsca z tyłu, pozostając jednocześnie wciąż niewielka i dająca się dobrze prowadzić. Tak czy owak, Fiesta, produkowana przez 46 lat pod wpływem Volkswagena Polo, jest jednym z najciekawszych aut segmentu B. Tanie, zgrabne, wesołe i doskonale prowadzące się auto o nowoczesnym wyglądzie i ciekawym wnętrzu głównie dla dwójki osób lub solisty. Po takie - i nie tylko takie - auta z USA zapraszamy do nas.