Spis treści
BMW X7 z USA - Luksusowy Liniowiec
No i święta za nami, co Wy na to? Kolejny rok zatoczył koło. Narzekamy na śnieg lub jego brak, mróz ścinający drogowców - a auta z USA nadal dobrze się sprzedają. Ostatnio koleżanka podjechała do nas pięcioletnią Fiestą w wersi ST. Cóż za radosne 140 koni mechanicznych! I ten dźwięk - prututut!! - sugerujący, że maleństwo zachęcone pedałem gazu jest w stanie wywijać dość mocne łamańce, jeśli tylko się je o to poprosi. Taki mały samochodzik a tyle frajdy. Lubimy takie auta - z USA, ale ogólnie także, nie upierając się przy tylko jednym rynku. Każde auto, z którego się wysiada i za którym się oglądasz - jest dobre. Jeśli na nie patrzysz, gdy je opuszczasz, robisz ten jeden prosty gest obrócenia głowy i myślisz sobie "To moje. Moje i nie wstydzę się go, jest mój i jest kochany!" to niezależnie od wielkości, oznacza że jeździsz właściwym samochodem. Naprawdę, tylko to się liczy. Nieważne, czy to Passat, czy Octavia, czy Porsche czy Jaguar, czy Aston czy Dodge - jeśli się za nim obracasz, to jest właściwy samochód.
Oczywiście ta kwestia dotyczy tylko ludzi, którzy nie są do końca wyzbyci emocji przy jeździe samochodem. Trudno żeby Pan Edek, który wozi złom na pace swojego Turbo Daily pałał do niego większą miłością niż użytkowa. Ale większość z nas lubi właśnie takie auta, które nam gdzieś w środku zalegają. Dlatego też niektórzy nie kochają Fiatów. Inni uważają, że Mercedes jest otwierającą się skarbonką, a jeszcze inni nigdy nie wsiądą do Lancii. W takim towarzystwie pojawia się nasz noworoczny samochód - BMW X7. Największy i nie mający poprzednika w bogatej historii marki z Bawarii samochód osobowy należący do tego przepysznego segmentu F, w którym rozpasanie ustawia na odpowiednim poziomie Mercedes GLS czy Range Rover w najbogatszych wersjach. Wiele firm odpuszcza sobie tę półkę, ponieważ jej poziom można osiągnąć w niższych segmentach, dodatkowo wspierając się doskonałym chwytem marketingowym w postaci sprzedawania auta z droższym wyposażeniem w tańszym segmencie. Poza tym, luksusowe SUV-y tej wielkości są z góry skazane na bycie pojazdami prestiżowymi. Jak klapa na złotym sedesie, opadająca z gracją na zawartość, stanowią rodzaj krzykliwej manifestacji stanu posiadania i niczym nie hamowanej konsumpcji. Zarezerwowane dla szefów średnich przedsiębiorstw, którzy spotykają się w Arłamowie na biznesowe briefingi, wystarczająco wielkie by wozić w nich garnitur na manekinie, wystarczająco opasłe by w sposób kompletny zdystansować się od otaczającego - niestety, zazwyczaj biedniejszego - świata. Są jak opancerzone bojowe wozy piechoty - klinowate Rosomaki sunące po asfaltach, z anonimowym bogactwem w środku. Ależ zazdrość z nas przemawia. Człowiek gotów pomyśleć, że nam się tak chce tego auta, że wybrzydzamy by powiedzieć, że nie. Prawda jest oczywiście inna - nie stać nas, niechętnie używalibyśmy takich kolosalnych posągów bogactwa na codzień, ale jeśli ktoś ma chęć pożyczyć nam na tydzień - nie ma problemu. A tak całkiem na serio, nikomu z nas BMW X7 nie podoba się na tyle, by chcieć je mieć. Tyle że wmawia się ludziom, że Ci którzy psioczą na wygląd tego monstrum, nie są w stanie zrozumieć jego urody. Nie wiemy co tu rozumieć - Audi doskonale pokazało, że można zrobić auto duże i piękne, a przy tym nieco zgrabniejsze, łatwiejsze w parkowaniu i mniej krzykliwe.
I tak, żeby być całkowicie sprawiedliwym, X7 nie jest wcale brzydkie, ale jego ogromna, przepastna bryła z hektarami chromu, przeogromne wnętrze na siedem osób i zapas elektroniki gotowy udźwignąć misję lądowania na Marsie nie do końca do nas przemawiają. Choć niektórzy jeździli - i wrażenia są pozytywne. Przede wszystkim, dwuipółtonowy SUV kompletnie nie nadaje się do jazdy po bezdrożach, ale polną drogę pokona i z kałużami sobie poradzi. Prowadzenie jest bardzo dobre, jak na auto o rozstawie osi ponad trzy metry. Wykończenie - absolutny top. Asystentura elektroniki obejmuje tak zaawansowane technologie jak ostrzeżenia przed kolizją boczną, w systemie jest asystent wyprzedzania, ruszanie po postoju, zaawansowany tempomat, pięciostrefowa klimatyzacja, a wszyscy na pokładzie mają do dyspozycji mrowie gniazd USB. Samochód wykryje czy patrzysz przed siebie, czy masz ręce na kierownicy, czy robisz się senny, czy możesz potrącić pieszego. Matrycowe reflektory o zasięgu 500 metrów umiejętnie wycinają ze snopu światła pojazdy z naprzeciwka. Kamera 360 pokaże Ci jak zaparkować pokazując Ci samochód z góry. Fotele są wentylowane, oczywiście z pamięcią ustawień każdego pasażera. Kierowca ma do dyspozycji całe zaplecze nowoczesnej techniki do prowadzenia i funkcjonowania w tym systemie. Tak, systemie - tak należy nazwać ten samochód. To nie jest pojazd, tylko system, w który się wpinasz. Oczywiście aby luksusowo podróżować z punktu A do B, ale to system, z którym rozmawiasz, który się aktualizuje, który stara się rozumieć co robisz i Ci w tym pomagać - co nie każdemu się oczywiście spodoba. Pod maską spora gama silników, na czele z podwójnie uturbionym dieslem 3.0 i dobrymi benzynami w ośmiu cylindrach.
I tak moglibyśmy wymieniać bez końca zalety BMW X7, tyle że taki luksus znacznie bardziej pasował do Serii 7. A przeogromny SUV ma być po prostu konkurencją dla hegemona w tej dziedzinie, czyli wspomnianego Mercedesa GLS. Robi to doskonale, jest drogi (bazowa wersja w Polsce kosztowała 350 tysięcy złotych), jest przefantastycznie wykonany i ma naprawdę absolutnie topowe wyposażenie, które może zawstydzać konkurencję poziomem i rewolucyjną wręcz wszechstronnością. Czy będziecie się za nim oglądać? No cóż. To już kwestia bardzo indywidualna. A w tym wypadku - bardzo, bardzo indywidualna. BMW ma swoich fanów - i szanujemy ich wybory. Popatrzcie co można znaleźć za oceanem.
Porzucając wszelkie animozje względem segmentu F, aby kupić używane X7, na start trzeba mieć sporo pieniędzy. W kwocie 40 tysięcy dolarów trudno coś znaleźć - choć to nie niemożliwe. Tu mamy prosty przykład. Auto za 43 tysiące, z przebiegiem 46 tysięcy mil. Wersja xDrive40i, a więc napęd na wszystkie kapcie i rzędowa szóstka o pojemności 3 litrów i mocy 335 koni. Auto ma wszystko, czego żąda się od luksusowej limuzyny, przeniesione do ciała opasłego, dużego SUV-a. Ośmiostopniowy automat pozwala tym jeździć naprawdę spokojnie, przy czym BMW nie daje się od środka poznać jako auto o takiej masie i wymiarach.
Jeśli chcemy mieć auto nieco taniej, to odpowiedzią jest oczywiście Copart, choć tu słowo "nieco" nabiera właśnie nieco innego wymiaru - 35 tysięcy dolarów to kwota poniżej której trudno znaleźć auto na poziomie. W naszym wypadku oznacza to samochód o identycznej konfiguracji jak poprzedni, ale z trochę większym przebiegiem - 93 tysiące mil. Czy to drogo? Słuchajcie, w tym samym Copart można znaleźć X5 sDrive35i z 2016 wystawione za 9500 dolarów. I niech to będzie odpowiedź.
Amatorzy mocnych wrażeń mogą wybrać wersję ultra topową - Alpinę. Ceny z łatwością osiągają tu pułap powyżej 100 tysięcy dolarów. Rozbijanie się autem o tak wygórowanych ambicjach jest już rodzajem gestu. Alpina XB7 napędzana jest nie rzędową szóstką, a V8 o pojemności 4,4 litra i mocy 612 koni mechanicznych - to topowa, jedna z najmocniejszych jednostek BMW dostępna w autach osobowych. Potwór ma napęd na wszystkie koła, ale nieco inny zestaw stylizacyjny, dodatki i czasami wnętrze. Piszemy "czasami" ponieważ BMW daje do wyboru naprawdę ogromną gamę wyposażenia w różnych kolorach, i każdy klient może spersonalizować sobie własne X7 według własnego widzimisię. Samochód ze zdjęć wystawiono za 72 tysiące dolarów, ma 74 tysiące mil przebiegu.
Jeśli jeszcze Wam mało - można kupić też wersję M60i, tegoroczną. Poliftowe X7 ma mniejsze reflektory, wygląda trochę zgrabniej, a w środku rzuca się w oczy drastyczna zmiana kokpitu - wnęka reflektorów została zlikwidowana, a jej miejsce zajął ogromny ciekłokrystaliczny wyświetlacz, wzorem Mercedesa. Pod maską pracuje to samo serce co w Alpinie - V8 o pojemności 4,4 litra - ale o nieco mniejszej mocy 523 koni. Tak skonfigurowane auto jest dostępne za oszałamiające 105 tysięcy dolarów.
Ale co to znaczy "drogo", kochani Klienci i Czytelnicy, skoro marzenia nie mają ceny? Niezależnie od tego, czy nam się auta z USA podobają, czy nie, skoro o nich marzycie, to spełnianie takich marzeń należy do przyjemności, a nie obowiązków. Dziękujemy Wam za kolejny wspólny rok, za kolejne auta z USA sprowadzane dla Was pod dom, dające Wam radość i spełniające Wasze marzenia, plany i potrzeby. Wraz z Nowym Rokiem, z tym czasem pełnym ciepła i dobra, życzymy Wam zdrowia, przede wszystkim. Na resztę jakoś zapracujemy, pokombinujemy, powęszymy - i jakoś się ułoży, ale zdrowie jest niezbędne, by zdobyczami się cieszyć. Spokojnego i owocnego czasu z Waszymi rodzinami, w Waszych Autach z USA, z dobrymi ludźmi u boku życzy cały nasz zespół.
Szczęśliwego Nowego Roku !!!