Spis treści
Ford EcoSport - Mini-Ronald z USA
Ronald Reagan to jedna z najjaśniejszych postaci polityki światowej drugiej połowy XX wieku i szkoda, że nie można go już sprowadzić z USA. Podczas jego rządów USA ostatecznie pogrzebało ZSRR, chociaż temu drugiemu - żeby oddać sprawiedliwość - pomógł Czarnobyl i Afganistan. Zwłaszcza ten pierwszy zdemolował naciągniętą jak struna gospodarkę. Wracając jednak do Reagana, podobno miał umiłowanie do dowcipów. Pierwsze pięć do siedmiu minut - jak zapewniają jego biografie - posiedzenia każdego sztabu czy gabinetu zajmowały mu dowcipy i trzymał je nawet w szufladzie. Całkiem nieźle jak na przywódcę mocarstwa, które za jego dekady rozhuśtało program wahadłowców (przerwany katastrofą Challengera), słynne "Gwiezdne Wojny" i rodzimy przemysł. Efekty jego epoki prosperity USA spijały jeszcze w następnej dekadzie. Jednocześnie był to człowiek, który miał spory dystans do siebie i świata. „Zastanawiam się, jak by wyglądało Dziesięć Przykazań, gdyby Mojżesz musiał przepchnąć je przez Kongres Stanów Zjednoczonych.” - powiedział kiedyś. Podobnie legendarne stały się jego bonmoty o Związku Sowieckim, kawał o trzech psach i słynne hasło: "obiecuję Wam, że w garażu każdego Amerykanina będą dwa samochody. Są. Dwa japońskie, jeden zepsuty drugi uszkodzony". W świecie, który słynął z wielkich krążowników szos, ciężarówek z długimi maskami, bulgoczących V8 powstało jednak sporo aut, które w epoce Reagana byłyby uznane za fanaberię. Jedną z nich jest Chevrolet Bolt - małe, miejskie auto z koncernu GM. Drugim, które obecnie możemy dostać i u nas jest Ford EcoSport.
Reagan by się do niego nie zmieścił, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Albo byłoby mu zadziwiająco wygodnie. Gierek też do malucha wsiadł i to jemu zawdzięczamy zmotoryzowanie polskich rodzin w latach 70-ych. EcoSport pierwszej generacji pojawił się w 2002 roku, dzieląc mnóstwo elementów z europejskim Fusion. Zresztą, Ford nie bardzo chciał to auto w USA - wymyślił je oddział brazylijski i przeznaczono je na rynki Ameryki Południowej. Był to nieduży miejski crossover z wysokim prześwitem i miejscem na koło zapasowe na tylnej klapie - rzecz niezbędna na wątpliwych drogach Ameryki łacińskiej. Dopiero druga generacja, która właśnie świętuje dekadę na drogach i jednocześnie się z nimi żegna, może być nazwana autorskim pomysłem Forda. Oparto ją na nowej podłodze i koncepcji OneFord, czyli unifikacji gamy modelowej, żeby była taka sama na całym świecie. Globalne Fordy tego typu to chociażby Fusion/Mondeo i przede wszystkim Focus. Ale EcoSport także należy do tej familii.
Powstał idealny samochód miejski. Przede wszystkim - bardzo proporcjonalny jak na crossovera, z klapą bagażnika otwieraną na bok i wnętrzem, w którym przepchnięto co się da z istniejącej już nowej Fiesty, z którą EcoSport dzielił się aż do dziś. Co jest komplementem - wykonanie nowej generacji Fiesty jest bardzo dobre, fotele - wyśmienite, system infotainment - działa i funkcjonuje. Również zawieszenie - niezbyt skomplikowane, ale nie za twarde. Za każdym razem ma się świadomość kontroli, a samochodzik doskonale trzyma się drogi i żwawo przyspiesza. To ostatnie zasługą silników, w tym będącego ofiarą niechlubnych żartów motoru o pojemności jednego litra. Dosłownie, powtórzymy - amerykański samochód z silnikiem 1.0. Brzmi to strasznie zawile. Wręcz absurdalnie, jakby Reagan chciał objechać Motorynką półwysep helski. Ale jednostka 1.0 EcoBoost istnieje i nawet zdobyła tytuł silnika roku w 2013 roku. Auto produkowano i sprzedawano w ponad stu krajach świata, ale wchodzenie nowej gamy modelowej wypchnęło EcoSporta z linii i w końcu wygaszono jego produkcję. Ford miał plany na oszczędność, które mu zresztą nie do końca wyszły, a w gamie pojawiły się auta o mniej uniwersalnej charakterystyce - jak nowa Puma która ma mniejszy prześwit i jest o wiele bardziej "miejska" niż "praktyczna". Niemniej, jest to arcyciekawe auto. Po pierwsze - jest mega tani. To niewątpliwie zaleta, poza tym silnik 1.0, uturbiony, rozkręca się do 145 koni mocy, a na tak małe autko to w zupełności wystarczy - można powiedzieć, że w wersji ST-Line jest nawet bardzo zadziornie. Po drugie - słuchajcie, wykonanie jest po prostu znakomite. To nie jest konkurencja francuska jak Captur, w którym skrzynia potrafi zmienić zdanie co do prawidłowego funkcjonowania po 30 tysiącach kilometrów. Wszystko ma tu swoje miejsce, jest przejrzyste i klarowne. Od lat mówi się, że Ford umie zrobić samochód tak dla kierowcy jak i dla użytkownika. Świetne fotele, znakomita widoczność, prostota i bardzo przyjemny, muskularny design. Czy nie taki powinien być właśnie miejski crossover? EcoSport nie jest idealny, ma sporo wspólnego z Fiestą, ale jest autem przede wszystkim wdzięcznym, zgrabnym i bardzo praktycznym. Jednolitrowa jednostka ma trzy cylindry i pomimo skromności ma aż 145 koni, umie śmiało rozkręcić to autko a poza miastem spalanie spada do okolic 6-7 litrów, a więc bardzo przyzwoitego poziomu. Ale najlepsze jest na końcu - możemy sprowadzić z USA wersję z dwulitrowym silnikiem i napędem na wszystkie kapcie. A to z EcoSporta robi już praktycznego, mocnego konia roboczego dla każdej rodzinki.
Nowych EcoSportów już nie będzie - w 2022 kończy się produkcja tego autka. Można je jednak dostać w USA i szeregu innych rynków. Polecamy te z USA gdyż mają lepsze wyposażenie, są zadbane i ich historia jest przejrzysta. Oto kilka ciekawych propozycji:
Znakomity model EcoSporta znaleźliśmy w Columbus w Ohio, wystawiony za 9995 dolarów. Pod maską mamy tu dwulitrową jednostkę o mocy 165 koni, sprzężoną z sześciostopniowym automatem i napędem na wszystkie koła. Przebogata lista wyposażenia dodatkowego obejmuje wszystko, co możemy sobie wymarzyć włącznie ze zmianą kolorów oświetlenia wnętrza, regulowaną dzieloną klimatyzacją i multifunkcyjną kierownicą. Duży ośmiocalowy wyświetlacz przeniesiony jest z Fiesty - jest w zupełności wystarczający, ma świetne czytelne menu. Kto nie wierzy - niech porówna choćby z Hyundaiem i30. Czteroletnie auto czeka na nowego właściciela, polecamy!
Czarny, poliftowy EcoSport z 2020 roku to wydatek 13,5 tysiąca dolarów. Auto ma ten sam silnik co poprzednik - dwulitrowy, rzędowy czterocylindrowy motor generuje 165 koni mocy. Muskularny przód z masywnym grillem chłodnicy i światłami wkomponowanymi w pas przedni zdradza nową, finalną wersję. W wyposażeniu mamy nawigację, aluminiowe felgi, sunroof oraz remote start. Przebieg to jedyne 52 tysiące mil.
W EcoSport pojawiła się także wersja Titanium, która z założenia miała być bardziej premium niż zwykłe wersje SE, ale w USA w większości spotkamy się z autami bardzo bogato wyposażonymi. Nie inaczej jest tu. Silnik 2.0, 165koni. Napęd na wszystkie koła - świetna sprawa w miejskim samochodzie, kto ruszał w śniegu, błocie lub na lodzie - nigdy się już nie przesiądzie. Wygodne, masywne auto z bogatym wyposażeniem wystawiono za 18900 dolarów. Przebieg - 56 tysięcy mil.
Na koniec bardzo fajna wersja SES z 2019 roku. To EcoSport uzbrojony w napęd na wszystkie koła i automatyczną skrzynię ale także podgrzewane fotele, pełną elektrykę i system infotainment z dotykowym ekranem. Autko bardzo fajnie się prezentuje - wystawiono je za niemal 15 tysięcy dolarów. Rocznik 2019, więc stosunkowo świeży. Przebieg - 103 tysiące mil. W nieustannym użyciu.
EcoSport nie stał się Ronaldem Reaganem Forda. Tu rola dominanta zdecydowanie spadła na Mondeo, które stało się globalnym sukcesem. Ale autko tego typu jest znacznie lepszym rozwiązaniem dla wielu osób, które nie potrzebują wielkiego samochodu, zależy im na mobilności, trwałości i dobrym wykonaniu. EcoSport do sprowadzenia z USA ma zazwyczaj bardzo bogate wyposażenie, jest genialnie zestrojony i dobrze się prowadzi. Może nie jest wystrzałem stylistyki jak Mondeo czy Puma, ale nie jest też nijaki. Wdzięczny samochód na dłuższy czas? Zdecydowanie!