Spis treści
Naked Gun z USA - Auto do 10 tysięcy część 1
Czasami, po łyku zimnego napoju schładzającego emocje i ciało, człowiek chciałby być beztroski jak porucznik Frank Drebin, który potrafił przyjechać na posterunek z połową obsługi myjni na samochodzie. Marzy nam się spokój, bezpieczeństwo i oddychanie pełną piersią. Niestety życie weryfikuje nasze poczynania, a to inflacją, a to drogim dolarem, a to innymi kłopotami mniejszymi i większymi. Ale czy stawianie temu czoła nie jest istotą człowieka jako takiego i sensem bycia pozytywnym? Pani Burmistrz często ganiła Franka. "Na miłość boską, Drebin i nie chcę powtórki z ubiegłego roku, rozumiesz? To moja polityka. - Kiedy widzę jak sześciu drabów goni z nożami człowieka, strzelam do nich. To moja polityka. - To było uliczne przedstawienie "Antygony", zabiłeś sześciu znakomitych aktorów". Po czym Frank i tak wzruszał ramionami i robił swoje. Sprowadzanie z USA samochodów przypomina Wydział Specjalny - wbrew wszystkim i wszystkiemu zaczęliśmy ten biznes rozkręcać i nadal osaczani przez zdawałoby się przytłaczające siły wroga, wierzymy optymistycznie w końcowy sukces. Oczywiście, nasz i Wasz.
Pieniądze są ogromną przeszkodą, ale jeśli myślicie o porzucaniu marzeń, możecie odpuścić sobie czytanie tego tekstu dalej. Dziś bowiem poszukamy tanich aut z USA. I tak będziemy próbować je znaleźć, bo wierzymy, że one są dla Was idealne. Po pierwsze zadają kłam temu, co myślimy o Stanach i tamtejszym rynku motoryzacyjnym. Pozory są takie, że to co z USA musi być wielkie, mieć piętnastolitrowy silnik i cysternę paliwa na haku. Górna granica - 10 tysięcy dolarów. Szukajmy dziś w takim razie, węszmy niczym Frank Drebin. Gwarantujemy, że spotka Was mniej zniszczeń, a kapitan Ed będzie z Was dumny. Nordberg! Zaczynajmy!
USA są ostatnim bastionem porządnego sedana na świecie. Wszystkie wielkie firmy pchają nam przez każdą możliwą szczelinę auta które da się nazwać nie inaczej jak crossover czy SUV. Przypomina to swatanie nas przez sąsiadkę z dziewczyną (bądź chłopakiem, bądźmy fair) która niespecjalnie jest w naszym guście. I ta sąsiadka zachwala... no zobaczcie, jaki fajny, jaka ładna, jaka kobieca, a umie piec, świetnie śpiewa (taaaak, słyszeliśmy...), a chłopak taki robotny. Wiecie jak wiele małżeństw miało w sobie pierwiastek desperacji? My nie chcemy Was stawiać w takiej sytuacji. Romeczku daj spokój, nie wybrzydzaj, bierz co jest. Jola spod trójki może ma zeza, wąs i na oko z pół worka ziemniaków gotowych do ugotowania, ale jest nasza. Bierz i nie marudź. Kochanie, Jurek może i ma ręce umorusane smarem ale to mechanik. Przyszłościowy zawód (To akurat święta prawda, pozdrawiamy wszystkich mechaników!). Może nie będzie Cię przytulać?
Halo, stop! Życie to nie łażenie na skróty po kompromisach. Czasami mamy prawo wybrać to, czego chcemy a im częściej to robimy - tym lepiej! Jeśli więc macie chęć i cojones, by postawić się wyborom innych ludzi, jesteśmy w dobrym miejscu. Oto kilka hitowych aut z USA typu sedan, które bez cienia wątpliwości sprawdzą się idealnie. Podzielimy je na klasyki, youngtimery i auta nowoczesne. Dziś więc szukamy klasyka w sedanie, którym nie rozjedziemy portfela na milion części. Hellyeah!
Za 8 tysięcy dolarów możemy przenieść się pięć dekad wstecz. W tym wypadku zrobić to z klasą i zakupić przepięknego niebieskiego Dodge'a który z łatwością teleportuje nas do gry "Driver: San Francisco". Błękitny Coronet rocznik 1972 jest całkiem zadbany - wnętrze nie jest zużyte, podsufitki nie wiszą, mechanizmy działają. Nadwozie również w niezłej kondycji, mamy drobne ogniska korozji, ale progi i elementy nośne nadwozia są w doskonałej formie. Pod maską - ciągle żywy, fantastyczny silnik 318''. To jednostka, którą Mopar pakował w większość sympatycznych modeli Dodge'a, od Coroneta właśnie po Monaco, Challengera, Aspena, GTX oraz bliźniaczych Chryslerów jak LeBaron czy Valiant. To popularna jednostka o pojemności 5,2 litra. Przy odrobinie chęci możemy dzięki temu zestawowi stworzyć naprawdę wyjątkowego klasyka. Bierzcie go!
Wśród aut klasycznych na takie miano zasługują też auta z lat osiemdziesiątych. Owszem, nam się czasami wydaje, że to było niedawno, ale na dobrą sprawę minęło już 40 lat. Więc jeśli to dla Was zaskoczenie, wybaczcie. Frank Drebin powiedziałby "Wiem to... teraz". Może być więc to taki klasyk - oto przepiękny, maksymalnie amerykański sedan: Chevrolet Caprice rocznik 1987. Generalnie - świetne auto. Proste, funkcjonalne i prawdziwie amerykańskie. Wielki bagażnik, przepastna ilość miejsca w środku. Pod maską mamy sprawdzonego small blocka 350, który dla tej taczanki będzie w zupełności wystarczający. Jak widać, właściciel niespecjalnie przykłada się do porządków - możemy go w tej roli wyśmienicie zastąpić. Cena wywoławcza - 6 tysięcy dolarów. W cenie automat, przebieg 141 tysięcy kilometrów i amerykański styl jazdy.
Jeżeli Chrysler 300 kojarzy się Wam z przerośniętym sedanem z wielkim zadkiem i mikroskopijną tylną szybą - to tak, takie auto istnieje. Ale w latach 1955-65 produkowano też 300 w wersji C. Skąd "C"? Chryslery z literkami (letter series) były lepsze i bardziej sportowo uosobione niż serie bez literek. To w skrócie. No i obok wszelkich Mustangów i Challengerów możemy znaleźć coś tak wybitnego jak model 300C z roku 1963 za niespełna 8000 dolarów. Ten nietypowej urody sedan to dziś pełnoprawny, funkcjonalny zabytek. Pod maską 383 V8, ale popatrzcie na to fantastyczne wnętrze! Uciekająca linia dachu, podwójne reflektory, ogromne szyby - klasyk co się zowie. Za niedużą cenę.
You wanna play blues, baby? Ooo tak, takie auta to się kocha! Dla takich aut traci się serce, emocje i zdrowy rozsądek. Jeśli żona postawi nam szlaban że 10 tysięcy to absolutnie maks - na finał wróćmy do Dodge'a i e voila, oto Monaco rocznik uwaga 1969! Kultowy rocznik, kultowy samochód, cena - 9950 dolarów. Tylko i aż tyle. Fantastyczny, potężny, amerykański sedan pełen gracji, zrywności, siły i bezpardonowej elegancji. To nie jest jakiś ulizany pan z teczką, wystylizowany przez zastępy kreatorów wizerunku. Jemu nikt nie śpiewa jako terapeuta dźwiękowy - to on jest terapeutą. On wyleczy Cię ze wszystkich kompleksów. Monaco świetnie jeździ, doskonale się prezentuje - piaskowy kolor ma swój urok, spójrzcie jak zadbane jest jasne, kremowe wnętrze. Auto w ciągłym użyciu. Pod maską zadziorny jak kibic piłkarski silnik 383, który krzesze ze swoich ośmiu garnków bardzo amerykańskie 330 koni. Działa, jeździ, budzi popłoch. Auto wymaga drobnych poprawek - głównie w mechanice, ale to genialna podstawa do budżetowego klasyka.
Udowodniliśmy, że sprowadzanie z USA aut to rzecz, na której się znamy. Teraz możecie zajrzeć do naszej oferty i przekonać się, że klasyk jest też dla Was. Razem realizujemy marzenia - niczym porucznik Drebin najtrudniejszą misję. W drogę, Nordberg!