Spis treści
Zadbaj o siebie. Miej coś na własność.
Żyjemy w trudnych czasach. Inflacja zaczyna pożerać oszczędności, a dług publiczny sięga niebotycznych wartości. Gdy w Grecji ta wartość sięgnęła 208%, państwo po prostu się poddało i rozpadło. Dopiero gigantyczne zastrzyki silnej, mocno umocowanej gotówki z Europy postawiły je na nogi. W Polsce wylicza się, że dług publiczny sięga 287%, inflacja wynosi 16% a prawdziwa jest zapewne dużo większa. Ceny aut nowych i używanych podskoczyły do góry - sprowadzanie ich z USA, gdzie waluta jest silna, stabilna i znacznie lepiej znosi wahania rynku stało się pomysłem na oszczędność.
Tak było jednak nie tylko w tym roku, kiedy wartości ekonomiczne zaczęły znacząco decydować o jakości życia, ale również kilka lat temu kiedy zaczynaliśmy jako firma długotrwały proces odczarowywania rynku aut importowanych. Nie mówimy że robiliśmy to jako pierwsi czy jedyni - nasza Szanowna Konkurencja robiła to samo w dobrze pojętym interesie. Byliśmy w tej układance i pomimo początkowych trudności staramy się w niej pozostać. Jak się okazało z biegiem lat, auto używane z USA nie musi być gorsze od europejskiego. Rynek w Niemczech czy Holandii został tak przedrenowany przez polskich handlowców, że trudno dziś o zadbane auto. Tymczasem za Oceanem wciąż mamy nieprzebrane możliwości i pomysły a rynek znacznie bardziej przewidywalnie reaguje na wahania światowe. Nie wyprowadziła go z równowagi wojna, inflacja ani szaleństwa pojedynczych krajów. Nadal możemy kupić tam całkiem ciekawe samochody.
Wspominaliśmy w jednym z ostatnich felietonów, że tendencja na światowym rynku jest taka, byśmy przestali być właścicielami w zasadzie wszystkiego co posiadamy. Jeśli ten trend się utrzyma, staniemy się najemcami swoich domów i samochodów. O ile w wypadku mieszkania tak właśnie się dzieje, bo kredytowany zakup nie czyni nas właścicielem. Owszem, figurujemy jako zameldowani pod danym adresem, ale dopóki nie spłacimy szalonych odsetek (nie daj Boże we Frankach!), właścicielem jest bank. Podobna tendencja jest bardzo wyraźna na rynku aut - weź auto w leasing, w abonament jak telefon. Płać raty, a my zajmiemy się resztą. To takie proste, prawda? Wystarczy zaświadczenie o dochodach, wizyta w placówce, proszę oto kluczyki. Nie spłacasz? No to nie jeździsz. Dzień dobry, jestem komornikiem, poproszę kluczyki z powrotem.
Własność leży u podstawy dobrobytu społecznego. Nie najem, nie wynajem, nie leasing, nie abonament. Jasne, w wypadku prowadzenia firmy ma to głębszy sens związany z płatnościami VAT, rozliczaniem raty leasingowej jako kosztu - ale nie w wypadku indywidualnego kierowcy. Taki kierowca chce mieć swoje auto. To jest synonim naszego poziomu społecznego, tym w jakiś sposób podkreślamy, że sobie radzimy: patrz, to mój samochód. Może nie najnowszy, nie najlepszy, nie naszpikowany bajerami, ale mój: mój, własny i dbam o niego. Gdzieś jest to w nas umocowane i tego powinniśmy się trzymać. Tymczasem presja jest gdzie indziej, i producentom aut jest bardzo na rękę. Znacznie łatwiej wcisnąć komuś nowy samochód zmuszając go do bezpiecznej comiesięcznej daniny niż namówić na kredyt. Auta nie zalegają na placach, produkcja się toczy, zużycie rośnie więc trzeba te auta naprawiać - i mamy kolejne koszty. Zniszczyło się? Możemy zaproponować drugie, nowe, co Pan na to? Znacie kogoś, kto odpowie: nie, dziękuję, mam swoje? My tak. Na szczęście.
Może być tak, że regulacje ogólnoświatowe sprawią, że przestanie się opłacać mieć coś swojego. Ale na dobrą sprawę jest to zdrowe. Utrzymujemy w ten sposób pożyteczny balans między pożyczaniem a posiadaniem. Karmi się nami cała rzesza ludzi od drogowców po warsztaty. Kto ma swoje, o nie dba. Przy aktualnej inflacji i tendencji jaką prezentuje, kredyt i leasing na razie są bardzo nieopłacalne. Znacznie lepiej po prostu kupić auto dla siebie - sprowadzić z USA i mieć je na własność.
Samochody z USA nie są typowymi zmęczonymi używkami, które po wyjechaniu tysięcy kilometrów jadą uzyskać drugie życia w Europie. Tę drogę przechodzą samochody podróżujące na litewskich lawetach za naszą wschodnią granicę z Europy, lub kontenerami z USA. U nas jest na szczęście trochę inaczej: jak sprowadzamy z USA samochód, jest to auto względnie nowe, zadbane i jako takie żadnego rynku nie psuje. Elektryk w Polsce jest wciąż pieśnią przyszłości - znacznie lepiej będą mieć się u nas hybrydy. Rzadka sieć ładowarek uniemożliwia planowanie dalszych podróży w sposób bardziej spontaniczny i swobodny. Jeśli jesteśmy przywiązani do miasta, no to jeszcze jest OK. Ale nie mamy miliona ładowarek dla naszego rzekomego miliona aut elektrycznych. W miastach wycięliśmy drzewa, zastępując je betonem (Leżajsk!), cierpimy z powodu suszy, głupoty i zwykłej ignorancji rządzących. Możemy się zatem albo poddać i powiedzieć "tak, wezmę auto w leasing", albo po prostu wiedzieć swoje i kupić je na własność.
Sprowadzamy z USA samochody różnej maści i wieku. Te starsze stają się najczęściej pięknymi klasykami, odnowionymi w polskich warsztatach przez wybitnych speców. Te nowsze stają się członkami rodzin. Wszystko tak jakby wbrew panującym opiniom, a może właśnie dlatego, że zdołaliśmy je nieco odkoloryzować? Odpowiedź pozostawiamy Wam. I życzymy udanych, miłych wakacji! Wracajcie bezpiecznie. Miejcie swój świat na własność.